
Ten spacer – między kawiarnią Relaks a Gringo Barem – proponujemy dziadkom z dorastającymi wnukami. To będzie jak wyprawa między światem Pewexu (młodość dziadków) a światem hiphopu (teraźniejszość wnuków).
A cały spacer między Puławską 48 (Relaks) a Gringo Barem (Odolańska 15) zajmuje 4 minuty. Ale tak naprawdę nie o ten spacer chodzi, a o kulinarne i estetyczne doznania, które dziadkom przybliżą współczesny świat ich wnuków, a wnukom młode lata dziadków. Wyprawa ze wszech miar pożyteczna.
Zacznijmy od Relaksu… Kiedyś w jej lokalu znajdował się sklep z zabawkami, jeden z nielicznych na Mokotowie. W socjalizmie zabawki też były bowiem towarem deficytowym. Ściągali tu klienci z całej Warszawy, bo było trochę więcej niż w Smyku i… taniej. Dziś tamten klimat niedoborów wszelkich przypominają plakaty z kolekcji Piotra Dąbrowskiego, a także meble (krzesła, fotele, stoliki), które – jako żywo – przypominają sklep Pewexu, w którym można było dostać znacznie więcej niż w sklepach na zewnątrz (bo za dolary i bony), ale wewnątrz też było a miarę siermiężnie. Uwaga, Dziadkowie: koniecznie trzeba wnukom fenomen Pewexu wytłumaczyć, jak też różnicę między bonami i dolarami!
Obsługa Relaksu jest przyjazna i usłużna, zupełnie inaczej niż w czasach socjalizmu (Uwaga: dziadkowie tłumaczą zjawisko „kelner” w czasach ich młodości), więc pomoże nam w naszych decyzjach. Możemy zamówić kubek dobrego dripa, co oznacza, że - wedle naszej woli - dostaniemy bardzo aromatyczną, choć mocną, kawę z większą lub mniejszą ilością cukru. A poza tym świetną limoniadę (z limonki – towar w socjalizmie niedostępny, nawet w Pewexie) oraz smaczne wegetariańskie przekąski z croissantem i ciastka.
A potem wstajemy i przenosimy się – w ciągu czterech minut – w inny świat – do Gringo Baru. To lokal tex-mex (wnuk wyjaśnia dziadkowi co to), który założył Bilon, członek popularnej grupy hiphopowej Hemp Gru (wnuk dalej wyjaśnia). W kamienicy, gdzie mieści się bar, jego właściciel się wychował. I kiedy okazało się, że lokal jest do wynajęcia, nie zastanawiał się ani chwili. – Wiedziałem – mówi – że mogę tu zrobić wspaniałą burritownię (wnuk wyjaśnia), gdzie jest muzyka i inspiracja dla mnie i moich gości.
I z tego to powodu w Gringo Bar można więc zobaczyć wielu znanych polskich raperów jako klientów, ale też są oni w obsłudze (wnuk może pokazać którzy). Atmosfera jest tu znakomita. W powietrzu czuć zapach kolendry i papryki, a ponad nami unosi się dyskretna muzyka współbrzmiąca z pysznymi burrito, nachos, tacos czy quesadilla.
Menu baru Bilona wzięło się z jego własnych doświadczeń kulinarnych. Zjemy tam to, co smakowało jego gościom w domu. Nam też będzie… (wp)
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie