
Podajemy za portalem tvn24, bo jest to rzecz niezwykle ważna i kontrowersyjna. W zajezdni przy Woronicza autobusy stoją w nocy na włączonych silnikach. Smog rośnie, a one dymią. Dlaczego?
Rzecznik prasowy MZA, Adam Stawicki – jak podaje tvn24 – potwierdza ten fakt. Na dodatek podobno tak się działo od zawsze, tzn. jeszcze od czasów śp. Ikarusów, które musiały w szczególnie mroźne noce, stać w zajezdni z włączonymi silnikami, bo rano nie można by ich było uruchomić. To praktykowane jest i teraz. Jak wyjaśnił rzecznik MZA, „autobusy nie mają włączonych silników całą noc. Działają przez kilkanaście minut, potem są wyłączane na pół godziny, godzinę. Jest to robione rotacyjnie – część ma włączone silniki, część nie. Oczywiście dzieje się to tylko w czasie mrozów”. Gdyby tak się nie działo, to rano mogłoby się okazać, że nie działają prawidłowo układy pneumatyczne odpowiedzialne za otwieranie drzwi.
Na zarzuty, że akurat dzieje się to w czasie, kiedy Warszawa ma poważne kłopoty ze smogiem, rzecznik odpowiada, że autobusów jest w stolicy tylko 1200, a samochodów ponad milion. Poza tym – jak twierdzi – smog powstaje głównie z palonego drewna i węgla.
Okoliczni mieszkańcy jednak są innego zdania i dlatego powiadomili o tej nocnej „pracy” autobusów policję, zwłaszcza że, jak sadzili, mają za sobą art. 60 kodeksu drogowego, który m.in. mówi, że podczas postoju zabrania się kierującemu pojazdem pozostawianie pracującego silnika na obszarze zabudowanym.
Policja oczywiście przyjechała. Przeprowadziła odpowiednie rozmowy i uznała racje szefów zajezdni, że rano połowa komunikacji autobusowej w Warszawie mogłaby być sparaliżowana na kilka porannych godzin. Potwierdziła to portalowi tvn24 podkomisarz Edyta Wisowska z rejonowej komendy policji, która sprawę badała.
No, cóż… Pytanie do fachowców: czy nie ma innych sposobów na uruchamianie autobusów w mrozy takie, jak obecnie? Jeden ze znajomych kierowców MZA podpowiada nam, że są, tylko wymaga to innej organizacji pracy, zaangażowania większej liczby osób, wcześniejszej obecności w pracy, opłacenia nadgodzin etc. Myślimy, że ratusz powinien jednak tę sprawę dokładnie zbadać, bo może 1200 autobusów z rotacyjnie pracującymi silnikami w nocy to nie problem. Ale jeśli stołeczne władze prowadzą akcję dotowania wymiany pieców i kotłów w domach prywatnych, bo każdy taki pojedynczy piec lub kocioł to W SUMIE spore zagrożenie, to może jednak i 1200 autobusów, które się dokładają do reszty twórców smogu, też taki problem stanowi… (kl)
Fot. robertmolski.republika.pl
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie