
Moim zdaniem, to jest już budowlana paranoja. Na Mokotowie (poza Mordorem) powstają kolejne biurowce, które - według planów dzielnicy - mają jej przynieść wymierne korzyści podatkowe, a tymczasem nadmuchiwana jest bańka, która niebawem pęknie. Bo biurowców jest tu za dużo!
Zdecydowanie za dużo. Powstają nowe powierzchnie wokół zapchanej i remontowanej Marynarskiej (300 tys. m kw.), teraz dowiaduję się, że u zbiegu ulic Witosa i Idzikowskiego powstaje następny biurowiec pod „piękną” nazwą Witosa Point: prawie 5 tys. metrów kwadratowych! A z Mordoru właśnie wyprowadzają się kolejne firmy. Na razie tylko 15 tys. m kw., ale już zapowiedzieli się następni. Uciekają tam, gdzie nie ma kłopotów z parkowaniem, z komunikacją miejską, gdzie tabuny ludzi co rano i co wieczór nie muszą pokonywać rozlicznych barier architektonicznych. Bo boom biurowcowy na Mokotowie jest… żywiołowy! Panuje ktoś nad tym? Moim zdaniem – nie!
Ale Witosa Point to nie koniec. Na terenie między ulicami Witosa, Beethovena, Idzikowskiego i Sobieskiego ma powstać 60 tys. m kw. biur! Po co? W tym miejscu plan zagospodarowania przewidywał place pod budowę ambasad (tak sobie władza mokotowska wymarzyła). Ale dyplomaci, nie w ciemię bici, z szybkością karabinów szybkostrzelnych zauważyli, że ta okolica to dla nich taki sam Mordor, jak dla innych i… dali sobie generalnie spokój. No, to ratusz – po najmniejszej linii oporu i bez dogłębnej analizy możliwości infrastrukturalnych tego terenu, za to w pogoni za podatkami – zdecydował o kolejnych biurowcach. Co się dzieje. Na co idą – też w jakimś opętańczym widzie – kolejni deweloperzy. Litościwie nie będę wymieniał ich nazw. Polegną po wybudowaniu. Zaczyna się bowiem narastający odwrót od Mokotowa jako zagłębia biurowego, ponieważ przede wszystkim funduje ono swoim kontrahentom PROBLEMY! I na nic się zda przymuszanie budowniczych, by wznosili gmachy biurowo-mieszkalne, z nadzieją władz ratusza, że ten model się przyjmie i zamieszkiwać będą sobie w tym samym budynku, co biuro, urzędnicy biurowi. Nigdzie się nie przyjął, to i tu się nie przyjmie. A inni mieszkańcy? Znajdą się tacy, którzy chcą zamieszkać w rozgardiaszu biurowym? Na świecie trend jest jeden: najdalej od biur!
Mokotów, niestety, polegnie przez te biura. A jeśli nie ma już innego pomysłu na zagospodarowanie wolnych terenów, to może jednak iść ścieżką hoteli, które powstają mniej więcej w tej samej okolicy. Bo one nie generują takich problemów, jak biurowce i biurowco-mieszkalnie, a podatków mogą przysporzyć znacznie więcej. Chyba że obecny rząd uczyni z naszego kraju światową pustynię, to wtedy i biurowce, i hotele żadnych podatków nie przyniosą.
WOJCIECH MARCICKI
Zdjęcie ilustracyjne biurowca z Mokotowa - jednego z deweloperów
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
co ma do tego "obecny rząd"? to sprawa samorządowa. niech autor dalej głosuje na POPiSy i inne partyjniactwo, to niewątpliwie polityka przestrzenna w nieskończoność pozostanie taka racjonalna i pro-obywatelska.
Mówimy " po linii najmniejszego oporu"
może ratusz niech ratusz wreszcie zbuduje i scali porozrzucane po całej dzielnicy wydziały...
Do GOŚCIA - tego pierwszego: na skutek zoraz większej izolacji Polski na świecie i coraz wiekszej naszej śmieszności (a to za sprawa tego rządu) hotele odnotowuja trend malejący wizyt zagranicznych. I tyle. Jak trend się utrzyma, to hotele na Mokotowie będą sobie puste w wiekszości stały...
To nie tylko biurowców się tyczy, ale "zalewają" Mokotów apartamentowcami, wciskają wszędzie gdzie tylko skrawek wolnego miejsca. Wychowałam się na tej dzielnicy i mam sentyment ale cieszę się że już tam nie mieszkam.
do Pana Pieleckiego. Nikogo za granicą nie obchodzi ani Kaczynski, ani KOD. Co obchodzi turystę durne spory w sejmie. W Hiszpanii maja tez balagan i turystow pełno, bo to NIE ich sprawa. Oni się chcą dobrze bawić,
Wiecej uporzadkowanej zieleni, parkingi dla.mieszkancow a nie tylko całowanie t..... Deweloperom