
Prowadzenie samochodu na Mokotowie jest znacznie trudniejsze niż w innych dzielnicach Warszawy. Dosłownie co krok mamy jakiś zakaz i trzeba mocno główkować, co autor zakazu miał na myśli. Osoby wieszające tabliczki z zakazami często są na „pan” z przepisami o ruchu drogowym, a tylko te obowiązują kierowców poruszających się po drogach publicznych. Reszta jest nic niewarta i można sobie je włożyć w przysłowiowe buty. Przykładem jest zakaz umieszczony na tabliczce przy wjeździe na jedno z podwórek mieszczących się przy ulicy Chełmskiej. „Zakaz parkowania na chodnikach wjazdu” jest równie skomplikowanym zakazem co bez sensu, ponieważ przepisy o ruchu drogowym jasno określają parkowanie w takich miejscach. Na chodniku jak najbardziej można parkować pod warunkiem, że dla pieszych zostawimy dwa metry na swobodne przejście. W tym przypadku chodnik jest węższy i parkowanie na nim jest zabronione. Również parkowanie w bramach i wjazdach na posesje jest zabronione. Oczywiście pod warunkiem, że brama lub wjazd nie jest samowolą budowlaną i jest na mapie drogowej. Tak samo na takiej mapie muszą znaleźć się wszystkie stojące znaki drogowe. Jeśli ktoś sobie sam postawi znak i nie ma go na mapie, nie trzeba się do niego stosować podobnie jak do widocznego na zdjęciu napisu. W tym przypadku administrator lub gospodarz budynku wyraźnie nie lubi kierowców. Zastanawiające jest w jakim celu na wjeździe (lub wyjeździe) położył próg zwalniający, skoro samochody w tym miejscu nie rozpędzą się szybciej niż kilka kilometrów na godzinę? Faktem jest, że pięknie ułożył się na zniszczonej nawierzchni nie mniej, zamiast wieszać tabliczki, może lepiej wyremontować drogę i od czasu do czasu chwycić za miotłę i omieść nieco okolicę, bo wygląda fatalnie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie