Reklama

I kłótnia gotowa

Wazony, dywany, stare płyty, strzelby, biżuteria i obrazy. Prawdziwy pchli targ aż roi się od różnorodnych przedmiotów. Większość z nich jest stara i zniszczona, ale właśnie to stanowi ich największy urok dla przychodzących tu ludzi. Każda z nich jest przecież wyjątkowa. O tym wiedzą najlepiej bazarowi sprzedawcy. Ich stoiska są ich królestwami, a oni sami ich mądrymi władcami. O swoim towarze wiedzą wszystko, a sprzeciwu nie znoszą. (-Panie, co tak drogo? -Bo to srebro prawdziwe! -Srebro? To na pewno nie jest srebro! -Oczywiście, że srebro, ja się znam na tym, mogę zagwarantować! -Ta, pic na wodę…)

I kłótnia gotowa. Pana stoiska łatwo można urazić. Że niby on nie wie co sprzedaje? Wolne żarty. Mądry władca wyznaje zasadę ‘klient nasz pan’, jednak dopóki tenże klient nie obrazi jego lub jego towaru. A kupujący są różni. Są tacy, którzy z pasją oglądają stare przedmioty, dzieląc się przy tym swoją historią, jak Starszy Pan, który przeżył wojnę  i ze wzruszeniem zatrzymuje się przy stoisku z wojskowymi przedmiotami. Zaczyna opowiadać sprzedawcy o czasach kiedy był dzieckiem, a sprzedawca słucha i przytakuje głową. Zdaje się być zamyślony. Może nad historią Starszego Pana, a może nad tym, że to już pora obiadowa i zjeść by coś trzeba było.

Rodziny z dziećmi też zjawiają się tłumnie. Jednak dzieci zdają się nie widzieć uroku starych przedmiotów.

(-Chodź bo się zgubisz.

-Tato kupisz mi hamburgera?

Tata z niecierpliwością kręci głową

-Tato nudno tu.

-My z mamą lubimy chodzić w takie miejsca, ty też musisz polubić)

I rozmowa skończona. Nie ma czasu na niepotrzebne dyskusje, przyszedł tu przecież w konkretnym celu. Dorośli zdają się wiedzieć po co przyszli. Spieszą się, biorą to co jest im potrzebne i wracają do domu. Jednak czas na negocjacje znajdują zawsze.

(-Po ile ten wazon?

-Jak dla pięknej Pani 40 złoty

-Na stoisku obok mają połowę taniej.

-Bo mój porządniejszy jest. I ładniejszy. Nie ma porównania

-30 dam

-35, przecież to okazja!

-Zgoda)

Z klientem trzeba umieć rozmawiać, do każdego mieć indywidualne podejście. Ale towar swój też trzeba szanować, przecież z tego się żyje, to są sprzedawców skarby. Przepis na sukces tkwi w tym, aby klienta o tym przekonać.

(-Roman Wrocławski? Kto to taki?

-Nie słyszał Pan? Mistrz świata w zapasach! To są jego oryginalne medale. Nigdzie indziej Pan takich nie dostanie. Ja całą jego historię znam, mogę się podzielić z Panem)

 Chodząc uliczkami bazaru co chwila wkraczamy w różne światy, co parę kroków możemy usłyszeć inną muzykę, najczęściej dopasowaną do specyfiki towaru, rock przy stoisku z płytami gigantów tego gatunku, muzyka klasyczna przy ręcznie robionych drewnianych figurkach, disco polo przy straganie z ubraniami, prowadzonym przez młodych chłopaków.

Każdy zdaje się znać każdego.

„Cześć, jak tam dzisiaj, duży utarg?”

„Mówię ci jaka historia, Agnieszce rano jakąś drogą wazę podpierdzielili, nie mogła tego przeżyć, cały czas powtarzała, że taka piękna ta waza była”

„Skoczę po coś do jedzenia, wziąć ci też?”

Część jest pogrążona w rozmowach między sobą, wymianach uwag na temat pogody, polityki (najczęściej jednak rozmowa koncentruje się oczywiście wokół ich towaru), część zaś zdaje się załatwiać bardzo ważne sprawy, rozmawiając z kimś przez swoje telefony komórkowe. Bądź co bądź to w końcu biznes.

To nie jest praca na określone godziny, sami sobie są szefami. Nie ma przerw obiadowych, każdy je, kiedy ma na to ochotę. Między zapewnieniem kupujących o niezaprzeczalnej wyjątkowości ich towaru, a załatwianiem telefonicznych biznesów, jest czas na rozmowę z kolegą ze stoiska obok, wysłuchanie opowieści klientki, o tym jak kiedyś dostała pierścionek, dokładnie taki sam jak ten na wystawce, od miłości swojego życia, z którą potem straciła kontakt. Jest czas na zjedzenie azjatyckiego dania z budki znajdującej się w pobliżu a także na posiedzenie w ciszy i rozmyślanie o swoich sprawach jak pewna pracująca tam Chinka. Kobieta ta zdaje się być kompletnie oderwana od całego bazarowego towarzystwa. Siedzi spokojnie na krześle i cierpliwie czeka na kogoś, kto będzie zainteresowany kupnem różnobarwnych tkanin, które ma do zaoferowania. Nie rozmawia z klientami ani ze swoimi bazarowymi sąsiadami. Być może to kwestia nieznajomości języka. A może po prostu ceni sobie spokój. Potwierdza ona jednak teorię dotyczącą bazarowych królestw- każdy ma swoje i zarządza nim po swojemu.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Myrosława Horidilova - blog
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iMokotow.pl




Reklama
Wróć do