
Wszyscy już to wiemy: Jerzy Owsiak przeszedł operację kolana i czuje się dobrze. Pokazał się nam w szpitalnym łóżku, w którym od czasu do czasu wraca myślami do czasów dzieciństwa na… Mokotowie.
Tu się bowiem wychował – na Czerniakowskiej, w jednym z nielicznych wieżowców wiele lat temu. Tu grał w piłkę, przeżywał pierwsze miłości, pierwsze kłopoty szkolne. Kiedy wspomina swoją szkołę na Mokotowie, zawsze mu się przypomina sprawa pochodzenia. Wtedy, w latach 60., kiedy był w podstawówce, a potem szkole średniej tzw. pochodzenie wiele znaczyło. Przy starcie na studia za pochodzenie robotnicze dostawało się dodatkowe punkty. A on? Matka była księgową, pracowała w słynnym banku PeKaO, przemianowanym z czasem na Pewex. Dzięki temu miał łatwiejszy dostęp do dżinsów, bo można je było kupić tylko w sklepach Pewexu albo na tzw. ciuchach w Rembertowie, bez gwarancji, że trafi się na autentyki.
Ojciec Owsiaka z kolei ścigał przestępców gospodarczych w strukturach Milicji Obywatelskiej. Doszedł nawet to wysokiego stanowiska w Komendzie Głównej. Czy to Owsiakowi pomagało? Dziś twierdzi, że wprost przeciwnie. A na pytanie o pochodzenie odpowiadał tak, jak radziła mu matka: inteligenckie. I to nie pomagało. Bo na studiowanie w Akademii Sztuk Pięknych i w Instytucie Psychologii UW, gdzie startował, zabrakło mu owych punktów za pochodzenie.
Losy rzucały go w różne warszawskie miejsca. Dziś mieszka na Ursynowie, ale Fundację Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy założył na Dominikańskiej 19c. Jak sam mówi: „Jestem chłopak z Gdańska, bo tam się urodziłem, ale całe moje życie świadome to Warszawa, a przede wszystkim Mokotów”.
Fot. pl.wikipedia.org
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie