Mieszkańcy Mokotowa pozbywają się samochodów

Sytuacja warszawskich kierowców robi się nie do pozazdroszczenia. Ratusz wprowadza kolejne coraz to większe ograniczenia w ruchu pojazdów osobowych i poruszanie się po mieście z przyjemności stało się udręka i prawdziwą zmorą. Zaczęło się niewinnie od stawiania słupków drogowych i zabieraniu miejsc parkingowych. Następnie wprowadzono w części dzielnicy Strefę Płatnego Parkowania Niestrzeżonego, wmawiając mieszkańcom, że to dla ich dobra. W tym samym czasie zaczęto już otwarcie mówić o uspokojeniu ruchu drogowego i zaczęto wytyczać ulice jednokierunkowe oraz przy pomocy czerwonej farby malować na jezdniach tak zwane kontr pasy rowerowe, które w znacznym stopniu zwęziły i tak wąskie dla ruchu samochodowego jezdnie. Jak by tego było mało, to są plany, aby w całym mieście wprowadzić strefę tempo trzydzieści, na której będzie ograniczenie prędkości do trzydziestu kilometrów na godzinę.

Oczywiście w strefie nie zostaną tylko postawione odpowiednie znaki ograniczające prędkość, ale również zostanie wybudowana niezliczona ilość tak zwanych progów zwalniających. A o to głównie w takich strefach chodzi. Oczywiście najprawdopodobniej od lipca przyszłego roku w sporej części Mokotowa powstanie Strefa Czystego Transportu, do której nie wjadą już najstarsze samochody. Wiek pojazdów, które nie będą mogły wjeżdżać do miasta co dwa lata, będzie obniżany tak, że za dziewięć lat najstarszy diesel, jakim będzie się można poruszać po Warszawie, będzie musiał mieć mniej niż jedenaście lat. Mieszkańcy Mokotowa wiedzą, że lepiej to już było a przed motoryzacją w Warszawie, nie ma już żadnej przyszłości. Dlatego pozbywają się samochodów lub je po prostu porzucają. Coraz częściej można zobaczyć zamknięte na głucho garaże, jak i wraki na ulicach i podwórkach.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: