
Na policję na Mokotowie zgłosił się 59-letni mężczyzna, który złożył doniesienie, że ukradziono mu samochód marki renault. Jego zeznania były jednak mało wiarygodne. Więc policja zaczęła drążyć… I co się okazało?
Przed zgłoszeniem fałszywej kradzieży Zbigniew B. wypił kilka piw i późnym wieczorem postanowił wybrać się na teren powiatu wołomińskiego nad rzekę. W trakcie jazdy pomylił drogi i chciał zawrócić. Brak koordynacji spowodował, że wjechał do przydrożnego rowu. Chcąc uniknąć dalszych konsekwencji, związanych z kierowaniem samochodem wbrew zasądzonemu zakazowi, w dodatku po pijanemu, porzucił auto i wrócił do domu. Później wpadł na pomysł, że zawiadomi policjantów o kradzieży swojego renault i to załatwi sprawę.
Jak postanowił, tak zrobił. Funkcjonariusze przyjęli od niego zawiadomienie i rozpoczęli poszukiwania. Ustalili, że w dniu rzekomej kradzieży pojazd został znaleziony przez policjantów z Zielonki. Został zholowany i zabezpieczony na parkingu. Mokotowscy kryminalni przetransportowali pojazd do Warszawy i przeprowadzili oględziny, które nie wykazały jakichkolwiek śladów włamania.
Podczas dalszych czynności śledczych funkcjonariusze ustalili, że Zbigniew Z. posiada zakaz prowadzenia pojazdów wydany przez sąd i w przeszłości był już karany za kierowanie pojazdami w stanie nietrzeźwym, a jego historia o kradzieży samochodu jest wymyślona.
Mężczyzna usłyszał zarzuty zawiadomienia organów ścigania o przestępstwie, którego nie popełniono oraz kierowania pojazdem wbrew sądowemu zakazowi. Do wszystkiego się przyznał i złożył wyjaśnienia. Teraz sprawa trafi do sądu, który może go skazać nawet na 3 lata więzienia.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie