
Jedną z lokalnych mokotowskich legend przekazywanych z pokolenia na pokolenie przez mieszkańców Mokotowa jest skarb z ulicy Bielawskiej ukryty podobno w jakiejś piwnicy czy garażu podczas okupacji w jednym ze starych domów. Historia tej legendy sięga jeszcze czasów przedwojennych. Swoją melinę i kryjówkę miał mieć tutaj jeden z hersztów bandy, która trudniła się kradzieżami na wielką skalę. Po wybuchu wojny dla bandy zaczęło się prawdziwe eldorado, ponieważ mogli do woli plądrować opuszczone mieszkania, jak i prowadzić inne niezbyt zgodne z literą ówczesnego prawa interesy. Interes kwitł do Powstania Warszawskiego, kiedy to herszt opuścił swoją melinę a dla zatarcia śladów, podpalił nie tylko swoją kamienicę, ale i sąsiednią. Po wojnie słuch po nim zaginął, jednak jak mówi wspomniana powyżej legenda podobno w okolicy, ukrył gdzieś potężny skarb, czyli kosztowności, których nie był w stanie zabrać ze sobą.
Jedni mówią, że skarb został zakopany gdzieś na stoku znajdującej się pobliżu skarpy, choć są też tacy, którzy uważają, że został ukryty a dokładnie zakopany i zamurowany w piwnicy jednej z kamienic. Był tam specjalnie zrobiony wjazd niby do garażu i podobno widziano na początku powstania niemieckie ciężarówki, które podjeżdżały pod budynek i wynoszono z nich jakieś ciężkie skrzynie, jak i worki. Być może były to jakieś nic już dzisiaj nie warte dokumenty a być może, były to zagrabione kosztowności. Miejsce to odwiedziłem po prawie pięćdziesięciu latach od chwili kiedy byłem tutaj ostatni raz. Jedna kamienica została już rozebrana i została po niej sterta cegieł i stojąca na niej koparka a pod ocalałą jeszcze drugą kamienicą widać było ślady po penetracji okolic wyżej wspomnianego garażu. Czyżby ktoś znał starą mokotowską legendę i próbował odnaleźć skarb?
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie