
Pamiętacie zapewne, jak Maciej Stuhr alarmował na Facebooku, że zaginęły mu materiały do krótkometrażowego filmu, który kręcił z przyjaciółmi. I one się, na szczęście, odnalazły. Dziś wiemy, że chodziło o 36-minutowy film fabularny „Milczenie polskich owiec”.
Gdyby nie mobilizacja i uczciwość fanów Macieja Stuhra, premiera tego filmu mogła być zagrożona. A film jest niezwykłą inicjatywą. Ci przyjaciele bowiem, o których pisał aktor i reżyser, i wykładowca w warszawskiej Akademii Teatralnej, to głównie jego studenci. To oni grają w tym filmie. To oni zapracowali wraz z nim na pierwsze w dziejach Akademii takie przedsięwzięcie, że wykładowca i jego studenci etc., etc.
O czym film opowiada?
W przytulnej knajpce w jednym z polskich miast dochodzi do serii mniej lub bardziej przypadkowych spotkań młodych ludzi. Dzieli ich sporo, ale łączy jedno: wszyscy próbują znaleźć choć cienką nić porozumienia z drugim człowiekiem. Każde z nich robi to na swój sposób.
Mariano, na przykład, nie ma żadnych problemów z mówieniem wprost tego, co go boli, ale również co go kręci i podnieca. Kompletnie nie zważa na to, że słowa mogą ranić i być trudne do zniesienia dla Amelii, jego uwielbiającej komedie romantyczne dziewczyny. Zygmunt usilnie pragnie zwierzyć się ze swoich skrytych fantazji, ale tylko obcą osobę jest w stanie obdarzyć dostatecznym zaufaniem. W konfrontacji z byłym kochankiem jest zdecydowanie mniej wylewny.
Malwina, która ze wszelką cenę pragnie podbić filmowy świat, otwiera się, ale dopiero przed kamerą. Tylko wtedy może być tak naprawdę sobą. Z kolei dziewczyna z telefonem potrafi być potulną, godzącą się na wszystko owieczką, a za chwilę stać się nieprzebierającą w słowach ostrą laską. Cichą obserwatorką tych wszystkich, często bardzo zabawnych, czasem smutnych, ale i wzruszających spotkań jest kelnerka. Ona również ma swój sposób na radzenie sobie z otaczającą rzeczywistością…
To dobrze, że ten film się znalazł. Jeśli go gdzieś zobaczycie w repertuarze Waszego kina – idźcie koniecznie. To obraz krótki, ale obfitujący w tyle znaczeń, że ktoś, kto ma trochę więcej pod sufitem niż przeciętna główka kapusty, wyniesie z niego dość jednoznaczne moralne przesłanie, ważne w udanym życiu. Jakie? Tu niech każdy odpowie sobie sam, bo z całą pewnością dla każdego będzie inne. I to jest siła dobrej sztuki.
Fot. Facebook/Maciej Stuhr
Czytaj też:
https://imokotow.pl/artykul/na-przystanku-goraszewska/267573
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie