Zagrożenie trucizną dla psów z Mokotowa - doniesienia w mediach społecznościowych.

Truciciel psów z Mokotowa jest postacią powszechnie znaną głównie z tak zwanych mediów społecznościowych, choć w rzeczywistości nikt go nie widział na własne oczy. Nie jest też udowodnione ponad wszelką wątpliwość, że ktokolwiek rozrzuca na mokotowskie trawniki truciznę, po której psy poważnie chorują, a jak wiemy z powyższych mediów nie wszystkim psom, udaje się przetrwać chorobę. Jeśli jest to prawda, sprawę powinna zbadać policja lub Straż Miejska. Z trawników jak wiemy, nie tylko korzystają psy, ale również ludzie i aby się o tym przekonać, wystarczy przejść się do najbliższego parku.

Domniemana trucizna można być równie szkodliwa dla ludzi skoro psy po jej zjedzeniu, tak poważnie chorują. Spędzanie czasu w parkach jest ostatnio w modzie. Ludzie w parkach opalają się i wypoczywają na trawie oraz organizują sobie pikniki i grille. Nie ma w tym nic złego, jeśli jednak doniesienia o rozsypywanej truciźnie są prawdziwe to niebezpieczeństwo, może wisieć na przysłowiowym włosku. Tym bardziej że upalny i gorący wrzesień sprzyja takim zachowaniom i przez najbliższe dni niewiele się w pogodzie zmieni i pomimo ochłodzenia dalej będzie ciepło.

Wracając do psów to w Warszawie a w tym i na Mokotowie mamy zagrożenie wścieklizną, która to choroba jak wiemy, jest poważnym zagrożeniem dla życia zwierząt, jak i ludzi. W związku z zaistniałą sytuacją Wojewoda Mazowiecki wydał rozporządzenie, że psy można wyprowadzać tylko i wyłącznie na smyczy a koty mają całkowity zakaz opuszczania domów. Za nieprzestrzeganie tego przepisu grozi mandat do wysokości pięciuset złotych. Oczywiście tego ani wielu innych przepisów większość nie przestrzega. W końcu lepiej wylewać żale w mediach społecznościowych, jeśli wydarzy się jakieś nieszczęście. Nad psem prowadzonym na smyczy mamy większą kontrolę i być może do wielu zatruć by nie doszło jakby posiadacze zwierząt, stosowali się do obowiązujących przepisów.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: