
Ulica Wiktorska w ostatnim czasie została bezapelacyjnie opanowana przez wrony. Latają i kraczą, a wiadomo, że im głośniej wrona kracze to też, robi drugą stroną co innego ku uciesze kierowców, którzy właśnie odebrali samochód z samochodowej myjni. Podobnie zadowoleni muszą być mieszkańcy z obrobionych, wiadomo czym balkonów i parapetów. Krakanie też nie należy do przyjemnych tym bardziej o świcie lub po zmroku. Ptaszyska tak latają od dachu do dachu i od drzewa do drzewa wprowadzając swoje prawa na ulicy. I tak całe szczęście, że przestały atakować ludzi co było wątpliwą przyjemnością. Podobno broniły swoich ledwie wyklutych z jajek piskląt. Tak jakby okolicznym mieszkańcom chciało się chodzić po drzewach i szukać gniazd, aby wyciągać z nich pisklęta. Teraz te ostatnie są już podlotkami i uczą się latać, drąc się pod niebiosa. Oczywiście dorosłe wrony zadziobały wcześniej gołębie i wróble stąd o przyjemniejszym od krakania ćwierkaniu lub gruchaniu należy zapomnieć. Jednym słowem wrony zdominowały ulicę Wiktorską. Dawniej na miejsce zostałyby zawezwane odpowiednie służby i zrobiłyby z tym dziadostwem odpowiedni porządek. Wystarczyło na wiosnę rozbić gniazda i ptactwo by wróciło, tam, gdzie jest ich miejsce, czyli do lasu i na pola. Jednak w mieście mają lepsze żarcie, a do tego czują się całkowicie bezkarne i niezagrożone. Zgodnie z obowiązującą doktryną nikt nie może zrobić im krzywdy i wiedzą, że nawet piórko z głowy im nie spadnie. Oczywiście do czasu. Epidemia ptasiej grypy wisi w powietrzu a w ptasich odchodach, może znajdować się jej wirus. Wystarczy, że kot lub pies będzie miał kontakt z odchodami i może się już pakować na tamten świat. Już najwyższa pora, aby rozwiązać ten problem.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie