
Na ulicy Kobylańskiej znajdującej się na Mokotowie jest sklep, który chciałem odwiedzić, aby zrobić w nim niezbędne zakupy. Znajdują się tam atrakcyjne towary, których próżno szukać w innych sklepach nie tylko w Warszawie, ale i całym kraju. Niestety sklep zamyka swoje podwoje o godzinie siedemnastej, a ja przedzierając się przez zakorkowany Mokotów, dojechałem na miejsce parę minut po zamknięciu i jedyne co mi pozostało to pocałować klamkę. Skoro jednak dotarłem na koniec świata, postanowiłem pojechać kawałek dalej i zobaczyć co jest za zakrętem.
Za zakrętem był kolejny zakręt i potem jeszcze kilka. Pomimo że nawierzchnia pozostawiała sporo do życzenia, nie zapomniano o progach zwalniających, które znajdują się na ulicy lub raczej szosie co kilkaset metrów. W końcu dojechałem do miejsca, gdzie znajduje się solidny metalowy, pomalowany na zielono płot zwieńczony groźnie wyglądającym drutem kolczastym. Przyszło mi do głowy, że może przeniosło mnie w czasie z końca świata na granicę z Białorusią, jednak po chwili zorientowałem się, że za ogrodzeniem znajduje się jakiś pilnie strzeżony obiekt przemysłowy.
Wysiadłem z samochodu, aby nieco się rozejrzeć po okolicy, choć droga prowadziła dalej, jednak wolałem nie ryzykować. I tak znalazłem się na mokotowskiej wsi a do tego wsi w budowie, o czym dowiedziałem się z jednej z tabliczek znajdujących się na znajdującym się w pobliżu płocie. Postanowiłem wracać nieco inną drogą jednak ulica Spiralna ze względu na nawierzchnię, wymaga raczej ciężkiego pojazdu terenowego, którego nie posiadam. Wróciłem do miasta tą samą drogą, jednak obiecałem sobie, że jeszcze tu wrócę.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie