
Jakiś czas temu może nie było świetnie, ale po Mokotowie jeździło się jako tako. Owszem zawsze trzeba było zachować trochę cierpliwości w pewnych miejscach takich jak skręt w lewo z ulicy Czerniakowskiej w Bartycką czy czasami na Puławskiej jadąc w stronę Piaseczna. Jednak to, co się dzieje teraz, to ludzkie pojęcie przechodzi. Mokotów jest zakorkowany w zasadzie wszędzie. Wyjazd na Mokotów zaczyna przypominać wyprawę, a nie normalną jazdę samochodem z dzielnicy na dzielnicę. Trzeba zabrać ze sobą termos i kanapkę, ponieważ nigdy nie wiadomo gdzie w korku staniemy na dłużej. Aby wjechać na Mokotów, od strony ulicy Waryńskiego trzeba liczyć się z tym, że korek zaczyna się na ulicy Marszałkowskiej i to znacznie przed Placem Konstytucji.
Na przejechanie tego krótkiego odcinka trzeba przeznaczyć około godziny. Nie lepiej jest z dojazdem od strony ulicy Czerniakowskiej gdzie pomimo szerokiej trzypasmowej jezdni, robią się zatory głównie na wysokości ulicy Gagarina. Jest też spory bałagan z oznaczeniami ruchu i kierowcy niepotrzebnie błądzą, ponieważ wiele ulic jest be wylotu, bo kończą się na zamkniętych dla ruchu ulicach. Miało być nieco lepiej po częściowym oddaniu do ruchu ulicy Gagarina. Niestety wyszło jak zawsze i lepiej o tym nie mówić. Przejazd ulicą Gagarina na krótkim odcinku pomiędzy Podchorążych a Czerniakowską trwa przynajmniej dwadzieścia minut i to nie w godzinach szczytu. Podobnie jest na Chełmskiej czy Dolnej. Poruszanie się samochodem po Mokotowie to prawdziwa masakra.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie