
Robert M., „policjant na niby” został zatrzymany w chwile potem, jak 84-letnia kobieta wręczyła mu 20 tys. zł. On je wziął, a potem… oddał – policjantom, którzy go aresztowali.
Mokotowscy kryminalni ustalili, że 42-latek należy do grupy zajmującej się oszustwami na tzw. „wnuczka” i „policjanta”. Wiedzieli też, że dzień wcześniej jego grupa chciała oszukać starszego mężczyznę na kwotę 40 tys. zł, ale dzięki czujności personelu banku, do którego poszedł on po kredyt, do przestępstwa nie doszło. Kryminalni podejrzewali, że kolejnym celem będzie owa 84-letnia kobieta.
Na około godzinę przed odbiorem pieniędzy do kobiety zadzwonił telefon. Mężczyzna w słuchawce przedstawił się jako policjant. Podał imię i nazwisko oraz swój numer służbowy. Najpierw wypytał kobietę czy ma pieniądze, a później powiedział, że przestępcy wiedzą, że posiada ona w domu gotówkę i dlatego szykują na nią napad, podczas którego je ukradną. Mówił, że jeśli chce uchronić pieniądze przed kradzieżą, musi przekazać je policjantom, którzy zrobią zdjęcia banknotów i na tej podstawie zatrzymają złodziei.
Starsza kobieta uwierzyła i powiedziała, że w domu ma 20 tys. zł. Mężczyzna, który z nią rozmawiał przez telefon, nie pozwalał się jej rozłączać. Mówił, że w ten sposób cały czas prowadzą nasłuch. Po czym kazał przekazać jej gotówkę kurierowi, który przyjedzie za kilka minut.
Kiedy Robert M stanął pod bramą domu pokrzywdzonej i odebrał pieniądze, został zatrzymany przez obserwujących go mokotowskich policjantów i trafił do policyjnej celi. Był bardzo zdziwiony!
Następnego dnia usłyszał zarzuty, za które może mu grozić kara nawet do 8 lat więzienia. Na wniosek policjantów i prokuratora sąd zastosował wobec niego 3 miesięczny areszt.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie