
To było po pasterce. Jeszcze nie wiadomo czy to była jakaś ustawka, bójka dwóch skłóconych grup czy po prostu "nieporozumienie" pijanych kolegów. W każdym razie - na Bachmackiej doszło do zabójstwa i poważnych zranień.
Ta okolica jest policji bardzo dobrze znana. Znajduje się na niej kompleks budynków, które kiedyś, za czasów PRL, były we władaniu milicji i wojska. To nie pierwsze zabójstwo w tym miejscu. W tym samym domu, przed którym rozegrała się wigilijna tragedia, już kiedyś doszło do zabójstwa podczas alkoholowej libacji. Policja zna to miejsce i ma jedno słowo na jego określenie: patologia. I aż dziwne, że dzieje się to w takim miejscu, w którym kiedyś panował wzorowy milicyjny porządek...
Mieszkańcy Bachmackiej niechętnie rozmawiają o tym wydarzeniu. Większość z nich patrzyła biernie z okien swoich mieszkań na to, co dzieje się na ich ulicy. W obawie przed złymi konsekwencjami dla siebie, zrozumiałymi zresztą, nie wyszli z domów pomagać rannym. Za to dość powszechnie dzwonili na policję, co policja potwierdza. Tylko jeden odważny lokator zbiegł na dół i próbował ratować najciężej pobitego, tego, który potem zmarł. Nie miał wiele szans. I nie dostał odpowiedniej pomocy - ani ze strony policji, ani pogotowia. Fachowej pomocy.
Jak relacjonuje świadek zdarzenia, przybyli na miejsce policjanci nie pozwolili ruszać ciężko rannego, a on jeszcze żył i potrzebował pomocy, chociaż był już bardzo wychłodzony. Bezradnie czekał więc na pogotowie, które też wykazało - według niego - nadmierną wstrzemięźliwość. Najpierw szukali dobrego miejsca dla ułożenia rannego, potem zastanawiali się nad użyciem elektrod. A chłopak konał. I kiedy wreszcie postanowili, że jadą do szpitala, to nawet nie owinęli go w folię termoizolacyjną. A on przecież stygł!
Z drugim rannym było podobnie. On przynajmniej jeszcze mógł chodzić. No i chodził. Od karetki do karetki, ale jakoś nie mógł doprosić się szybkiej reakcji. W końcu go zabrali. To prawdopodobnie jeden z tych dwóch, który jest w krytycznym stanie.
- To są gówniarze, którym poprzewracało się w głowach z nudów - mówi jeden z mieszkańców z ul. Bachmackiej. - Naoglądają sie gangsterskich filmów, a potem świrują z byle powodu. O co im poszło? Pewnie, jak zwykle, o g...
Tego oczywiście jeszcze nie wiadomo. Z relacji świadków zajścia wynika, że była to raczej jakaś gówniarska bójka. Chyba jednak nie ustawka. Może chuligański przypadek, że jeden obraził drugiego i nie chciał przeprosić. To najczęstszy powód takich zdarzeń. A pod wpływem alkoholu emocje buzują i do takich spięć dochodzi bardzo łatwo, jak trafia na "ambitnych" smarkaczy. (pw)
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Myśle ze autor tych bzdur wypisanych tu i wyssanych z palca niepotwierdzonych zadnymi dowodami bedzie mógł spodziewać się procesu od rodzin pokrzywdzonych za oszczerstwa.
No to sobie autor "tych bzdur" wygra sprawę.
Tak szmatławie napisany artykuł woła o pomstę do nieba. Autorze Twoje spekulacje nie poparte żadnymi dowodami a tylko domysłami są kalumnią a nie rzetelną pracą dziennikarską. Redaktorze jak mogłeś takie dno zaakceptować do publikacji. Wstyd imokotow.pl