Reklama

Czarny pająk strzeże domku z czerwonym dachem przy ul. Augusta Locci 2A przed zakusami władz miasta

Tak mówią mieszkańcy. Czarny pająk ma strzec przed kolejnymi pomysłami władz miejskich, aby istniejący tu od prawie 60 lat dom fiński przestał być przesuwany z miejsca na miejsce.

Ten urokliwy dom, pogrążony w bujnej zieleni, tchnący świeżością i zadbaniem, ma bardzo ciekawą historię. Opisał ją 31 lat temu na łamach „Życia Warszawy” znany kronikarz Warszawy Jerzy Kasprzycki. Jego właściciel, mieszkający na Śląsku znany autor podręczników fizyki i rzecznik patentowy (rodzina nie chce rozgłosu) otrzymał go za PRL jako premię za swoje osiągnięcia naukowe. Na dodatek otrzymał też warszawski adres, o co w tamtych czasach było niezwykle trudno, bo stolica była miastem zamkniętym dla obywateli, którzy nie mieli specjalnych zezwoleń.

Cóż miał robić „biedny” właściciel „domku z czerwonym dachem”, który zaraz po sprowadzeniu go do Warszawy, tak właśnie został nazwany przez sąsiadów? Rozebrał otrzymany dar i czterema wagonami przywiózł go na Nałęczowską, uzyskawszy wprzód odpowiednie zezwolenie wraz z zapewnieniem, że działka, na której dom stanie, ma 99 lat wieczystej dzierżawy…

Polska Ludowa nie była jednak najlepszym gwarantem uzyskanych przywilejów obywatelskich. Miał się o tym przekonać uczony ze Śląska, kiedy otrzymał pismo, iż ma się ze swojej działki wynosić, bo w tym miejscu właśnie zostało zaplanowane nowe osiedle Stegny.

Być może, kto inny załamałby się i przystał na rozwiązanie zastępcze – gdzieś w bloku z obowiązującej wówczas betonowej płyty. Jednak trafiło na hardego i twardego Ślązaka, który wraz z rodziną postanowił przetrwać. I przetrwał. Tak to opisuje Jerzy Kasprzycki w swoich „Warszawskich pożegnaniach”:

„Pewien domek na Sadybie, znany powszechnie jako tzw. domek z czerwonym dachem, jest fenomenem na całą okolicę. Podobno rejonowy inkasent, który odwiedzał tę nieruchomość (!) przez kilkanaście lat przy ulicy Nałęczowskiej, oniemiał ze zdziwienia, gdy po dwóch miesiącach znalazł ją o pół metra dalej na północ, przy ulicy Locci’ego…

Domek (…) był już dwukrotnie rozbierany, aby za każdym razem odrodzić się w innym miejscu. Konstrukcja drewniana, poszycie z płyt izolacyjnych. Węzły konstrukcyjne proste i cielsko tradycyjne, na jaskółczy ogon, i kliny nie zmogły tej konstrukcji. Przeciwnie, zdaniem sąsiadów i bywalców przyczyniły się do upiększenia budynku zewnętrznie i wewnętrznie (…)

Niektórzy odradzali przenosiny, wątpiąc w siłę przetrwania budynku o lekkiej i wątłej – zdawałoby się – konstrukcji. Ale przybysz ze Śląska okazał się silniejszy, niż sądzono. Pomogła mu wielce zgodna praca całej rodziny. Tylko najtrudniejsze i najbardziej skomplikowane czynności wykonali płatni specjaliści. Sam właściciel zajął się rozplanowaniem wnętrza i jego wykończeniem, którego nie powstydziłaby się niejedna luksusowa willa murowana”.

A czarny pająk? Według różnych źródeł jest to znak pewnego bawarskiego mnicha z XVI w., który przepowiedział na wiele wieków wprzód rozwój wypadków w Europie, m.in. II wojnę światową i wybór na papieża Polaka. Co robi na dachu domu z czerwonym dachem? Przede wszystkim daje widoczny kontrast, ale tak w ogóle – jak się domyślamy – strzeże to domostwo przed kolejnymi zakusami miejskich władz, co powoduje, że domownicy wreszcie śpią spokojnie i dbają o swe lokum w sposób widoczny.

Obok zaś, na ul. Zelwerowicza 15 czarnego pająka nie ma. Dworek murszeje i – kto wie – co się z nim niedługo stać może. A my, życząc domkowi z pająkiem długiego niezakłóconego życia, do dworku na Zelwerowicza jeszcze wrócimy. (pw)

Na początku ikonografii: rysunek domku z "Warszawskich pożegnań"  (1986)

Fot. PAWEŁ MAŁACZEWSKI

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2017-11-14 14:55:24

    tchnący świeżością i zadbaniem brawo dla tego pana autora, anonimowego

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iMokotow.pl




Reklama
Wróć do