
Jest ich czworo: dwaj mężczyźni i dwie kobiety. Stworzyli „spółkę”, która w krótkim czasie – jak to mówią w ich środowisku – nacięła banki na milion złotych.
Przez około pół roku policjanci z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą pracowali nad sprawą wyłudzeń kredytów oraz wysokich kwot pieniędzy na zakup luksusowych samochodów. Na trop wpadli dość szybko…
49-letnia Mariola A. na co dzień pracowała jako sprzątaczka w jednej z warszawskich firm. Często brakowało jej pieniędzy na wiele rzeczy. Kiedy mieszkający po sąsiedzku 44-letni Robert M. zaproponował jej udział w spółce, w dodatku na stanowisku prezesa, kobieta zgodziła się bez zastanowienia. Wiedziała, że jej sąsiad prowadził już wcześniej działalność. Nie wspomniał jej jednak o problemach finansowych jego firmy i swoich zamiarach.
W styczniu ubiegłego roku nieuczciwi przedsiębiorcy pierwsze kroki skierowali do salonu toyoty, gdzie nowa prezes firmy podpisała umowę leasingową na toyotę rav4 wartą około 150 tys. zł. Samochód użytkował 44-latek. Kredyt uzyskali bez problemu, gdyż historia istniejącej od kilku lat firmy, figurującej wcześniej na Roberta M., była dobra. W marcu 2016 roku Mariola A. podpisała nową umowę kredytową na 200 tys. zł. Do banku zawiózł ją Robert M. i to on zarządzał pieniędzmi.
Wspólnikami, biorącymi udział w oszustwach, byli także 35-letnia Katarzyna L. i jej konkubent 46-letni Robert P. W maju br. namówili 49-latkę na podpisanie umowy leasingowej na zakup lexusa o wartości 500 tys. zł.
Fikcyjna pani prezes za podpisywanie umów bankowych otrzymywała niewielkie kwoty pieniężne. Upomnienia o niezapłaconych ratach kredytowych przychodziły na adres firmy, więc Mariola A. nie miała pojęcia, że coś może nie funkcjonować. Otrzymywała miesięczną wypłatę i była zadowolona z obrotu rzeczy.
Zdziwiła się, kiedy do jej drzwi zapukali mokotowscy policjanci. Kobieta została zatrzymana pod zarzutem wyłudzenia 200 tys. zł. oraz pieniędzy na zakup toyoty rav4 oraz lexusa. Prokurator zastosował wobec niej policyjny dozór.
W trakcie czynności policjanci zatrzymywali kolejno: Roberta M. oraz Roberta P. z konkubiną. Cała trójka usłyszała zarzuty oszustwa i wyłudzenia mienia o znacznej wartości za co grozi im kara do 10 lat pozbawienia wolności. Sąd zastosował wobec nich środki zapobiegawcze w postaci dwumiesięcznych aresztów, które po wpłaceniu kaucji, sąd zamienił na dozory policyjne.
Policjanci najpierw odzyskali toyotę hillux wartą 110 tys. zł., którą Robert M. wziął jeszcze na swoją firmę w 2012 roku i później przestał spłacać zobowiązania. Następnie zabezpieczyli toyotę rav4 o wartości 150 tys. zł. Na końcu odzyskali lexusa wartego 500 tys. zł., którego Robert P. ukrywał na jednej ze wsi pod Warszawą.
Teraz o losie czwórki oszustów zadecyduje mokotowski sąd.
Fot. Policja
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie