Reklama

Dramat dwóch kobiet pod presją reprywatyzacji: walczyć czy umrzeć z godnością?

Dramat tych dwóch kobiet opowiada Polsat Interwencje. Jest on związany z reprywatyzacją dwóch kamienic w Warszawie. Nie mają zbyt wielu sił, by walczyć o godne życie, więc zastanawiają się czy nie umrzeć z godnością…

To jest okrutna wizja, ale dla nich dwóch (Ewy i Teresy) zupełnie prawdopodobna. Kiedy bowiem ich budynki przeszły w prywatne ręce, natychmiast został im podniesiony czynsz, którego nie były w stanie płacić. Z dnia na dzień dostały faktury czynszowe w wysokości 51 zł za jeden metr kwadratowy. Pani Teresie wyszło do zapłaty 3870 zł miesięcznie. Kilka miesięcznych emerytur! Konsekwencja? Musiała się wyprowadzić z mieszkania, które było jej domem przez wiele lat. Mieszka teraz kątem u córki z mężem i 2-letnim dzieckiem na 38 metrach kwadratowych, a miała ich ponad 60.

- To było mieszkanie mojej mamy, która przeżyła dwie wojny  – mówi Polsatowi. – Mama brała udział w Powstaniu Warszawskim, odbudowywała Warszawę. Ona umarła, a ja zostałam bezdomna.

Jan Śpiewak ze Stowarzyszenia Miasto jest Nasze komentuje to tak: - Miasto oddaje majątki, jak to mówią czyściciele kamienic – z tzw. wkładka mięsną. Dalej losem tych osób nikt się nie interesuje.

Z kolei pani Ewa mieszkała w swojej kamienicy prawie 30 lat. 13 lat temu zwrócono kamienicę prywatnym właścicielom, a ci… natychmiast podnieśli czynsz do 1000 zł miesięcznie. Zaraz po śmierci jej męża nowi właściciele proponowali jej 20 tys. zł, aby natychmiast się wyprowadziła. Tylko gdzie?

Jan Śpiewak mówi Polsatowi, że ta reprywatyzacja budzi spore wątpliwości, ponieważ budynek był obciążony ogromnym długiem, który nigdy nie został spłacony. Wątpliwi sa tez spadkobiercy. Bo niby to byli dwaj bracia, ale zwrot nastąpił na matkę, która w księgach wieczystych nie figuruje.

Pani Ewa za lokal płaciła do 2008 r. Wtedy wypowiedziano jej umowę najmu, gdyż – jak twierdzi – mieszkanie miało być odsprzedane jej sąsiadowi. Sąsiad miał umowę przedwstępną kupna mieszkania, w której był zapis, że otrzymuje pełnomocnictwo od właściciela budynku do wszelkich czynności materialno-prawnych. I skorzystał z tego. Podniósł czynsz do 2000 zł. Dopiero Sąd uznał, że nie miał do tego prawa, a całe jego pełnomocnictwo jest nic nie warte.

Tymczasem lokatorzy owych „sprywatyzowanych” kamienic nadal są wodzeni za nos. Zmieniają się wystawiacze faktur za czynsz, numery kont bankowych, na które trzeba wpłacać pieniądze. Pani Ewa np. przez prawie dwa lata mieszkała bez umowy najmu. W 2010 r. musiała opuścić mieszkanie. Zamieszkała w letniskowym domku w lesie. Jak mówi, całe szczęście, że miała ten domek, bo inaczej wylądowałaby na bruku.

Ale to nie koniec dramatu. Nowi właściciele kamienicy żądają od niej zwrotu ponad 100 tys. zł za bezumowne korzystanie z lokalu. To jest ponad możliwości pani Ewy. A komornik już czyha i ma zamiar zlicytować domek, w którym teraz mieszka.

Pełnomocnik właścicieli twierdzi, że postępowanie może być zatrzymane pod warunkiem, ze pani Ewa wycofa wszystkie swoje dotychczasowe działania i przeprosi za nie. Tak oznajmia mec. Bartosz Bator, przedstawiciel spadkobierców. Za co ma przeprosić pani Ewa? Za to, że walczy o swe godne życie, bo inaczej tego nie można nazwać. I oczywiście chce negocjować, bo chciałaby resztę życia spędzić bez strachu o dach nad głową. To tak wiele?

Źródło i foto: Polsat Interwencje

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2017-03-26 12:50:24

    Pani Ewa ma przeprosić za nagonki, za nazywanie ludzi kurwami. A jak nie ma kasy to niech sprzeda działkę. Ma drugą. Albo syn jej da. Bo dom w połowie jest jego.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iMokotow.pl




Reklama
Wróć do