
Można się załamać, prawdę powiedziawszy, wglądając w kolejne odsłony afery reprywatyzacyjnej w Warszawie, a na Mokotowie w szczególności. Jeszcze bowiem nie przebrzmiała sprawa budynku przy Noakowskiego 16 (beneficjent – mąż Pani Prezydent), gdzie też były oszustwa, a już dowiadujemy się o kolejnych.
Jest taka działka budowlana przy ul. Piaseczyńskiej 32, która została znacjonalizowana bezprawnie dekretem Bieruta etc., etc. Wszystko to już wiemy. No, ale potem – już za wolnej Polski – państwo postanowiło wyrównać krzywdy. I znów – to już wiemy – wyrównywało ze szkoda dla właściwych spadkobierców, którzy byli już na tyle leciwi, że obrotnym adwokatom dali się tak obracać, że sami dostawali grosze, a adwokaci i ich akolici – MILIONY!
Mecenas Robert Nowaczyk – znany już powszechnie „specjalista” od warszawskiego odzyskiwania utraconego majątku, kamienicą przy Piaseczyńskiej zajął się na wniosek 93-letniego spadkobiercy dawnych właścicieli. Ale – jak głosi oficjalne tłumaczenie – nie mógł doczekać się swoich pieniędzy i… zrezygnował z usług mecenasa. Tylko że – Drodzy Państwo – sprzedał roszczenie jego siostrze! Taka siurpryza. No, 93-letni starzec może mieć demencję, ale może nie…
Siostra Pana Mecenasa sprawę załatwiła bardzo szybko. Oczywiście (?) bez udziału Pana Mecenasa. Kiedy sprawę podniosła „Gazeta Wyborca” Biuro Audytu Wewnętrznego warszawskiego rausza nagle sprawą się zainteresowało. No i wykryło, że „mogło dojść do sfałszowania podpisów na pełnomocnictwach udzielonych przez spadkobiercę nieruchomości”. Nastąpiły więc porównania, przyglądania się, ecie-pecie, tuti-fruti… Tak jakby nie było wiadomo od razu, że sprawa jest dęta. Podpisy – donoszą urzędnicy w/w Biura – „nakreślone zostały raczej wprawiona ręką, nie zaś ręką osoby 93-letniej (w 2013 r.) i 95-letniej (w 2015 r.)”. A gdzie – ja się pytam – opinie grafologa? To przecież jest najbardziej miarodajne źródło dla oceny…
O grafologu ani słowa, natomiast są passusy takie: „W akcie notarialnym brakuje informacji czy stan świadomości 95-letniego mężczyzny pozwalał na zwarcie takiej umowy”. I: „zachodzi podejrzenie, iż decyzja o dokonaniu sprzedaży mogła być podjęta w stanie wyłączającym świadome albo swobodne podjęcie decyzji”.
Mec. Nowaczyk tłumaczy mętnie, co tłumaczy, ale prawda jest jednak taka, że to jego siostra nabyła prawa do spadku po 95-latku. A on, sierota, nic o tym nie wiedział.
Moim zdaniem, nieważne jest czy mecenas brał udział w sprawie ostatecznego załatwienia sprawy, czyli wypłacenia 10-milionowego odszkodowania jego siostrze. Ważne jest to KTO i JAK brał udział w całym tym procederze, gdzie – moim zdaniem, oraz zdaniem audytorów z ratusza – podpisy 95-letniego człowieka zostały SFAŁSZOWANE. I to w tym miejscu znajduje się podstawowy problem prawny: kto ma zwrócić pieniądze i kto ma pójść siedzieć.
WOJCIECH PIELECKI
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie