
Wszystko odbyło się, jak w gangsterskim filmie. Rzecz działa się przed północą. Policja dostała zgłoszenie, że jakiś ford uderzył w znak drogowy na Ursynowie, a kierowca w środku… śpi. I tak było. Kiedy się ocknął i zobaczył policjantów, nagle gwałtownie ruszył, przejechał jednemu z nich po nodze. W trakcie ucieczki stracił panowanie nad kierownicą (miał 2 promile we krwi) i zdemolował trzy parkujące prawidłowo samochody: audi, forda i skodę.
Policjantom z drogówki musieli przyjść z pomocą koledzy z ursynowskiego komisariatu. Sprawca nieszczęść zabarykadował się bowiem w aucie i nie chciał otworzyć. Trzeba było wybić szybę, żeby go obezwładnić i wyciągnąć na zewnątrz.
Ma teraz zdecydowanie przechlapane… Przejechany policjant ma bowiem oprócz stopy uszkodzony bark (przewrócił się od uderzenia forda), jest w szpitalu na leczeniu i obserwacji. Na szczęście jego życiu nic nie zagraża. A sprawca jest już pod dozorem policyjnym, zaś niedługo – po rozprawie sądowej – dowie się, ile posiedzi za… kierowanie samochodem po pijanemu, naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza na służbie, spowodowanie dwóch kolizji drogowych.
Dodatkowym smaczkiem jest to, że w zatrzymaniu pijaka za kierownicą brały udział aż trzy służby policyjne – stołeczna drogówka, ursynowski komisariat i mokotowska policja. Dał popalić, nie ma co. Teraz popalić dadzą jemu – na Sali sądowej. (kl)
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie