Reklama

Skandal na Puławskiej 101: wali się Dom pod Skarabeuszami, sąsiedzi czują niepewność

I to wali się dosłownie. Nie tak dawno oderwał się od niego kawałek betonowego gzymsu i rozbił się na chodniku i ścieżce rowerowej. Na szczęście, nikt tam wówczas nie przechodził i dlatego nie doszło do tragedii. Adres: ul. Puławska 101, tzw. Dom Pod Skarabeuszami.

Budynek powstał w latach 1932-34 i nazywany też jest willą Malinowskich, ponieważ jego właścicielami byli wiceprezydent Warszawy (1919-20) Władysław Malinowski i jego żona Jadwiga.

A skąd się wzięły skarabeusze?

Projektant owej willi, Adolf Ihnatowicz-Łubiański, był dobrym kolegą Malinowskiego. Obaj studiowali na tej samej Politechnice w Rydze i należeli do tej samej organizacji studenckiej „Arkonia”, której symbolami były sowa i skarabeusz. Nimi też ozdobił fronton budynku. W świadomości warszawiaków utrwalił się jednak przede wszystkim skarabeusz.

Mimo postępującej rujnacji, willa jeszcze trzy lata temu wyglądała jako tako. Mieściła się w niej bowiem restauracja „Banja Luka”, która serwowała kuchnię bałkańską. Niestety, przeprowadziła się na ul. Szkolną, ponieważ egzystowanie w tej postępującej ruinie zagrażało życiu i zdrowiu gości i personelu. Zaraz po niej po kolei wynosiły się inne placówki usługowo-handlowe. Dziś dom świeci pustkami, a jego otoczenie przypomina najgorsze slumsy. A to jest centrum Mokotowa. Niedaleko jest Morskie Oko, Park Dreszera, a sama willa nie ma w pobliżu żadnych specjalnych zabudowań, więc jej postępującą degradację każdy może oglądać w całej okazałości.

Właścicielem budynku, który chciałby przywrócić mu dawną świetność, został w 2006 r. Andrzej Pogorzelski, prezes Kanadyjsko-Polskiej Izby Handlowej. Ale jego staraniom stanął na przeszkodzie brak drogi dojazdowej do posesji od strony ulicy Puławskiej. Dlaczego nie można jej zbudować? Zdaniem Zarządu Dróg Miejskich powstanie takiej drogi spowodowałoby duże utrudnienie w ruchu miejskim. A gdyby tak od ulicy Okolskiej? – dopytywał Pogorzelski. Stoją tam jednak pawilony handlowe, znana w stolicy restauracja rybna Boston Port. Droga musiałaby przechodzić w poprzek pawilonów oraz między pawilonami a willą. Teren ten jest jednak własnością miasta. Pogorzelski zwrócił się więc do miasta o ustanowienie tzw. służebności gruntowej, co pozwoliłoby na doprowadzenie odpowiedniej drogi dojazdowej i rozpoczęcie w końcu remontu.

To byłoby jednak za proste!

Otóż na przeszkodzie stoi brak planu zagospodarowania przestrzennego dla tego miejsca. A ustanowienie go nie jest żadnym hop-siup i musi trwać. Willa więc się sypie w majestacie urzędniczych rozważań. Pogorzelski chciał odkupić od miasta ów teren, ale – o ile dobrze zrozumieliśmy – miasto odmówiło, bo… przed wojną przeznaczenie działek było inne, teraz jest inne, więc trzeba kolejnej decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania nieruchomości. Decyzja z kolei określi powierzchnię działki do zbycia, czy może ona być sprzedana bez przetargu. Bo jeśli nie, to sprzedaż nastąpi w trybie przetargu nieograniczonego, a wtedy Pogorzelski może się obejść smakiem. Na dodatek w 2011 r. willa została wpisana do rejestru zabytków, co dla jej właściciela nie jest problemem, bo chciał ją rewitalizować zgodnie z ustaleniami Konserwatora Zabytków. Ale wówczas okazało się, że miasto planowało w tym miejscu wybudowanie biurowca. No i zrobił się kolejny konflikt.

Naprawdę można się pogubić w tych urzędniczych zawiłościach. Bo Konserwator ponownie przeanalizował akta historyczne i stwierdził, że również przed wojną myślano o wybudowaniu budynku usługowo-biurowego, więc… Odbywa się wertowanie historycznych akt, piętrzą się spory o to czy na terenie zabytkowym może coś takiego stanąć, czy w 100 lat po przedwojennych decyzjach jeszcze one obowiązują itd., itp.

Ścierają się więc dwie koncepcje: biurowiec lub teren zielony, za którym optuje Pogorzelski. Ale tak czy siak, bez względu na to, co się stanie z miejskim gruntem, to drogę do willi trzeba będzie doprowadzić, najpewniej od ul. Okolskiej, gdzie jest restauracja Boston Port, z 20-letnią historią i świetną marką, i pawilony handlowe. A stan tymczasowy trwa. Właściciel restauracji, Maciej Szczykutowicz ma umowę dzierżawy terenu tylko do końca 2016 r. Inni też. I nikt im nie jest w stanie powiedzieć co dalej. Pewnie dzierżawa zostanie ponownie przedłużona, tak jak już to było w zeszłym roku, bo decyzji urzędniczych brak. Tylko co z tego? Stan niepewności to nie jest dobra aura dla biznesu.

- Dlaczego – dopytują sąsiedzi Domu Pod Skarabeuszami – nie można usiąść do stołu ze wszystkimi zainteresowanymi i wypracować taki konsensus, żeby i miasto było syte, i willa, i miejscowi przedsiębiorcy.

No, właśnie – dlaczego?

WOJCIECH MARCICKI

Fot. autora (6), polskaniezwykla.pl (1) i warszawyhistoriaukryta.pl (1)

Zobacz też: 

http://imokotow.pl/artykul/konkurs-na-rewitalizacje/108804

http://imokotow.pl/artykul/miedzy-rozana-pulawska/108413

http://imokotow.pl/artykul/wystawmy-rachunek-dla/108879

 

 

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iMokotow.pl




Reklama
Wróć do