
Mało jest w naszej dzielnicy knajpek, które mają charakter nie tylko z powodu rodzaju kuchni, jaką serwują, ale dlatego, że mają pomysł. Taki pomysł zakiełkował najpierw w głowie właścicielki, Doris, która wpadła nań w czasie podróży do Tajlandii, śniła o nim, a po następnej wyprawie do ciepłych krajów postanowiła, że się stanie. Wracając do Polski, wstąpiła w Amsterdamie do galerii Elphand Parade i kupiła figurkę białego słonia , którego uczepiła się jej własna myśl: „To pierwsza ozdoba do mojej kawiarni”. Ale kawiarnia jeszcze nie powstała.
„Po powrocie – wspomina Doris - nie mogąc spać z powodu przesunięcia czasu, sięgnęłam na półkę po film „Droga Życia”. Wbrew zamierzeniom nie usnęłam przed telewizorem, ale spędziłam dwie godziny hipnotycznie wpatrzona w ekran. Film opowiadał o wędrówce drogą Frances do Santiago de Compostella. Kiedy na ekranie pojawiły się napisy, wiedziałam, że muszę tam pojechać i przejść tę trasę. Uczucie przymusu wewnętrznego było tak silne, że już pół roku później byłam w drodze”.
Doris wspomina dalej, przywołując ideę, która towarzyszyła jej przez 900 km samotnej wędrówki: „Nie myśl o całej drodze, myśl tylko o jednym dniu, tym, który właśnie cię czeka. Ciesz się każdym krokiem, mając swój cel za coś, co tak czy inaczej nadejdzie.”
I tak pokonała tę długą trasę przez 30 dni, które – jak mówi – były jedne z najpiękniejszych w jej życiu. I od tej pory… postanowiła tak żyć każdego dnia.
W Polsce porzuciła dotychczasową pracę i rzuciła się w wir tworzenia wymarzonej klubokawiarni. Miało to trwać trzy miesiące, trwało… jedenaście. Nie stworzyła jej sama. W pomysł zaangażowała się rodzina i przyjaciele. I powstała. I ma klimat. Jest – jak mówi i pisze Doris – klubokawiarnią podróżniczą, która jest nieustająco „w drodze”, między „tu i tam”. Jak? Wystarczy spojrzeć na program wieczorów: Karnawał na Wyspach Zielonego Przylądka, Japonia – Staś na Dalekim Wschodzie, Rwanda – tysiąc odcieni zieleni czy Indonezja – opowieści z Sulawesi. Są opowieści podróżników, pokaz slajdów, muzyka, pieśni i tańce.
A jedzenie? Jedzenie też jest: smaczne slow-foody, świeżo mielona kawa, domowe ciasta, wino z winnic znajdujących się w całej Europie, i piwo z niewielkich polskich i zagranicznych browarów, które Doris sprowadza, bo kiedyś poznała ich smak, lub czuje, że jest w nich nuta podróżniczej nostalgii.
Wielki Świat na Odyńca to jest naprawdę Wielki Świat, który przybliża stęsknionym sensu w życiu bywalcom klubokawiarni „Tam i z powrotem” najpiękniejsze w nim miejsca i ludzkie oblicze mieszkających tam społeczeństw. Bo świat w większości ma sens, jest piękny i dąży do spokoju i równowagi. (p)
Fot. www.tam-cafe.pl
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie