
Nazywa się Ihar N. Ma 28 lat i od tygodnia przebywa w Polsce. Polska wydawała mu się rajem, gdzie można dobrze zarobić, a wolność jest taka, że handlować narkotykami można spokojnie.
No i się pomylił. Jego miłość do wolności i wolnych polskich narkomanów została szybko zastopowana przez mokotowskich policjantów, którzy – o czym już nie jeden raz mówiliśmy w tym miejscu – mieli czuja. No, bo jedzie sobie radiowóz, niespiesznie, „chłopaki” sobie spoglądają nie mniej „luźno”, a tu… facet chowa się nerwowo za przystankową wiatą. Można rzec, że zdradził go „białoruski syndrom strachu przed policją”, czego już polscy dilerzy nie mają. I „chłopaki” nagle się sprężyli, zatrzymali, wysiedli i… podczas legitymowania znaleźli przy nim marihuanę i mefedron. A jak znaleźli, to on im zaproponował 150 zł w zamian za puszczenie go wolnym.
Zawiniątka, w których znajdował się ponad gram mefedronu i tyle samo marihuany oraz 150 zł., którymi próbował ich przekupić, trafiły do depozytu jako dowód w sprawie. Teraz za swoje czyny odpowie przed sądem. Może mu grozić kara nawet do 8 lat więzienia. Prokurator zastosował wobec niego policyjny dozór.
Policjanci zastanawiają się tylko czy ten nasz polski areszt nie będzie dla niego lepszy niż ten na Białorusi. Zainteresowany nie wypowiada się jednoznacznie…
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie