Reklama

A Nóż: Karmią po prostu smacznie, ale też niebanalnie

27/12/2013 02:00

Maciej Nowak odwiedził bistro A Nóż.

Zresztą po co gotować, skoro już wszystko zostało ugotowane? Najpierw gotuje sam wielki generalissimus Wojciech Modest Amaro. Zaraz obok gotuje cała armia zawodowców: Jacek Grochowina, Adam Chrząstowski, Karol Okrasa, Kuba Korczak, Robert Trzópek, Ewa Wachowicz, Magda Gessler, Robert Sowa, Martin Jimenez Castro i tysiące innych wyższych oficerów gastronomii. Na skrzydle gotuje ogromne wojsko ochotnicze, złożone z niepoliczonych rzesz rondlarek i rondlarzy, a gdzieś tam w tyle kolejne setki tysięcy pospolitego ruszenia, złożonego z kochanek i kochanków, mam i ojców, babć i dziadków, ciotek i wujów, którzy w ten sposób uprawiają życie rodzinne i patriotyczne. A mnie pozostaje tylko jeść, jeść, jeść... Urocze miejsce Niestety, u mnie na Szczęśliwicach trudno jest kultywować kulinarne życie sąsiedzkie poza własną kuchnią. Lokali tu jak na lekarstwo, a te, które są, raczej nie sprzyjają świątecznemu biesiadowaniu. Z wielką zazdrością spoglądam na Górny Mokotów, gdzie co chwila filuje szyld jakiejś malutkiej, osiedlowej knajpeczki. Adresowane są w większości wypadków do klienteli lokalnej i intruzi są traktowani raczej chłodno. Gdy kilka lat temu wylądowałem w Lokalnej przy ul. Różanej, menedżer bardzo mnie prosił, bym przypadkiem nie napisał o nich felietonu. Gdy nie posłuchałem, do porządku przywołał mnie sam prof. Stefan Meller, ówczesny minister spraw zagranicznych, a jednocześnie sąsiad i wielbiciel Lokalnej. Po mokotowskich salonach trzeba poruszać się z wyczuciem, dlatego z duszą na ramieniu wszedłem do następnej miejscówki na Różanej, do malutkiego bistro A Nóż. Uroczo jest tu niesłychanie. Całe wnętrze to wariacja na temat boazerii i drewnianych fornirów. Pokrywają ściany, pysznią się na stołach, w tym na social table, który, jak w mało którym lokalu, rzeczywiście spełnia przypisaną sobie funkcję, czyli integruje gości. Bo A Nóż, tak jak inne mokotowskie kulinarne pied-a-terre, służy przede wszystkim lokalnej publiczności, która wpada tu w kapciach, papilotach i bonżurkach, z psami i domowymi troskami. Bezsensowna pizza W ostatni piątkowy wieczór było tu sympatycznie gwarno, pan kelner Albert z wdziękiem pośredniczył między salą i kuchnią, która nie sadzi się na żadne fiu-bździu. Karmi po prostu smacznie, ale też niebanalnie. Z przyjemnością zjadłem uduszone ramię ośmiornicy na czarnym makaronie (69 zł) oraz soczystego, smakowitego burgera z serem kozim i cebulową konfiturą (33 zł). Wyśmienite było domowe gnocchi w palonym maśle (28 zł) oraz azjatycki udon, przyrządzony na sposób tajski (32 zł). Szefowa kuchni ma dobrą rękę do zup. Cudowna była zabielana rybna z łososiem i krewetkami i drobniutkimi conchilioni (16 zł), a kilka dni wcześniej z radością wciągnąłem lunchowy krem z zielonych warzyw. Kompletnie bezsensowna okazała się natomiast tutejsza pizza (20-36 zł), która robiła wrażenie, jakby przygotowano ją na tekturze. Już, już chciałem strzelić focha, gdy o nogę otarł mi się biszkoptowy czworonóg, przyprowadzony przez siedzących obok gości, pan Albert położył na stole mandarynkę, a ktoś z drugiego końca sali posłał promienny uśmiech. I pomyślałem sobie, że w tym miłym otoczeniu naprawdę nie ma powodu, by się żołądkować z powodu bezsensownej pizzy. A Nóż, ul. Różana 30 (budynek Kazimierzowska 43), tel. 608 386 388, można płacić kartą, www.anoz.pl, czynne codziennie od godz. 10, toaleta nieprzystosowana dla osób na wózkach.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iMokotow.pl




Reklama
Wróć do