
Taką oto opinię wyczailiśmy na Facebooku, którą tu przytaczamy z pewnym zaciekawieniem, zwłaszcza że została nam ona wskazana po publikacji informacji o planowanych ścieżkach rowerowych wzdłuż Puławskiej. Ale rzecz dotyczy nie jej, a w dużej części Mordoru…
Co ma jedno z drugim wspólnego? Poczytajcie… Ciekawe to jest…
„Drodzy Państwo – czytamy na profilu FB „Aktywista wie najlepiej czego chcesz” – o tym, że środowiska ruchów miejskich i "prorowerowych" (to w rzeczywistości jedne i te same osoby) są słynne ze swojej niewyobrażalnej wręcz roszczeniowości, czepliwości, skłonności do generowania konfliktów międzyludzkich, a czasem wręcz zwyczajnego chamstwa – wiadomo nie od dziś. Toksyczni, wiecznie naburmuszeni i niezadowoleni ludzie, których w normalnych warunkach omija się z daleka. Niestety, są ludzie i instytucje, które muszą się z tymi okropnymi ludźmi użerać na co dzień. Chyba jednym z najbardziej narażonych na wieczne obrzucanie kałem w internecie jest Pełnomocnik Prezydenta m.st. Warszawy ds. komunikacji rowerowej, który przecież wywodzi się z ich środowiska. Oto niedawno Pełnomocnik pochwalił się informacją o zakończeniu prac nad DDR przy ul. Żwirki i Wigury. To była i jest bardzo potrzebna inwestycja, wystarczy rzut oka na rowerową mapę Warszawy, żeby zauważyć "dziurę infrastrukturalną" w tej części miasta. 7 km nowej infrastruktury połączy praktycznie centrum miasta z Mordorem i będzie stanowiło wygodną drogę dla ludzi chcących dojechać do tego – przeklętego, swoją drogą, zagłębia biurowego – na dwóch kółkach. W dodatku prace zorganizowano tak, aby nie odbierać pozostałym mieszkańcom potencjału komunikacyjnego ulic Żwirki i Wigury.
Układ WIN-WIN ? A gdzie tam! Wiecznie niezadowoleni "aktywiści", zamiast cieszyć się z nowej infrastruktury, na którą zrzucili się wszyscy Warszawiacy w swoich podatkach, "podziękowali" Pełnomocnikowi w jedyny znany sobie sposób - obrzucając go g.... w internecie. Tym razem poszło głównie o "żwirek" na odcinku tej nowej trasy, który został wysypany, ale nie dlatego, że komuś się tak chciało, tylko dlatego, że obok rosną okazałe drzewa (pomniki przyrody!) i wylanie asfaltu na DDR sprawiłoby uszkodzenia ich systemów korzeniowych. Bardzo ten żwirek zabolał rowerowych fanatyków, tak bardzo, że przysłonił zupełnie radość z oddania kolejnej inwestycji rowerowej w stolicy.
A o co im chodzi w ogóle? No, żwirek dyskryminuje. Jest opresyjny. Turdefransy na rowerkach cienkooponowych dopompowanych do miliarda atmosfer nie mogą na nim jeździć, bo im oponki postrzelają. Nieważne, że obok rosną przepiękne drzewa, których w mieście nigdy za mało – ważne, że turdefrans poczuł się dyskryminowany. Jego oponka jest ważniejsza niż pomnik przyrody. W dodatku reszta stwierdziła, że "żwirek" zniechęca do jazdy. Twardziele, namawiający do przesiadki na dwa kółka nawet w zimowe mrozy, stwierdzili, że parę metrów przejechania po żwirku ich pokonuje i jest ponad ich siły. A wszystko to oczywiście okraszone pseudo ironią, z jakiej są znani i jaka właściwie wyklucza jakąkolwiek dyskusję czy polemikę z tymi toksycznymi ludźmi.
Ale żwirek to tylko jeden z powodów obrzucenia fekaliami. Oczywiście turdefransy nie byliby sobą, gdyby nie przyczepili się do zbyt krótkiego zielonego światła dla nich (o 0,5 sekundy – powinno być 90 sekund dla turdefransów i 2 sekundy dla setek aut), oraz tego, że przy okazji nie w wytyczono buspasów na dwu pasmowej jezdni. Czyli nie tyle ważna jest rozbudowa infrastruktury rowerowej, co dopieprzenie blachosmrodom. Obrzydliwość. Współczujemy Pełnomocnikowi takich podopiecznych”.
Trochę to brzmi, jakby Pełnomocnik sam pisał, ale i jego punkt widzenia warto poznać…
Fot. rowery.um.warszawa
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie