
Zanosi się na to, że tak. Mieli tam nieformalny – to prawda – ale zgodny ze zdrowym rozsądkiem tor zjazdowy. Niestety, niektórym nadgorliwym (tacy się zawsze znajdą!) urzędnikom i działaczom ubrdało się, że jeżdżenie na rowerach po gruzach Warszawy zwiezionych tu po Powstaniu Warszawskim to ZGROZA i BEZCZESZCZENIE. Czego? Moim zdaniem – zdrowego rozsądku właśnie!
Ale nie… Wytaczane są działa najwyższego kalibru: tu płonie ogień pamięci, tu chodzą na spacery mieszkańcy Mokotowa chcący w zadumie przeżyć refleksję o powstańcach, tu się odbywają uroczystości ku czci, stawiane są krzyże itd., itp.
Stanęliśmy u progu „dzikiego” toru rowerowego i nagabywaliśmy spacerowiczów udających się na przechadzkę, pytając co sadzą o tych argumentach władz miasta. Najbardziej dosadnych przytaczać nie będziemy. Ale co najważniejszego z tego wynika? Że nikomu, NIKOMU, nie przeszkadzają rowerzyści. Że czczenie pamięci to RZECZ W UMYŚLE, również na rowerze. Że cała Warszawa powstała na gruzach Powstania i różne rzeczy się na nich dzieją. Są knajpy (zgroza!), Pałac Kultury (sowiecka pamiątka!), salony masażu (co oni tam robią naprawdę?), place zabaw (brak dziecięcego szacunku!), pomijamy publiczne szalety i parę innych spektakularnych miejsc, które stoją na gruzach zburzonej Warszawy.
Niestety, paranoja umysłowa urzędników, polityków, samorządowców w ostatnich czasach (zgadnijcie Państwo dlaczego) wzniosła się na poziom Króla Ubu, również na Kopcu Powstania Warszawskiego. Pytam się wiceprezydenta Warszawy (nowego!) Witolda Pahla, co mu szkodzi symbioza historii ze współczesnością? Synergia fizycznego wysiłku w określonym miejscu (!) z refleksją, która może (choć, oczywiście, nie musi) pojawić się w trakcie rowerowych przejażdżek. Nie mam słów potępienia dla głupoty, zakłamania i krótkowzroczności warszawskich urzędników z ratusza i urzędujących tam radnych. Wszyscy, jak jeden mąż (i żona) walicie sobie w stopę. Warszawa to dziś nie martyrologiczny Kopiec, tylko ŻYWY ORGANIZM, który nie znosi sztampy i ideologii na każdym kroku. Jeden Smoleńsk, paranoicznie przytaczany na każdym kroku, wystarczy. Dajmy żyć warszawiakom według ich potrzeb i marzeń, nie ładujmy ich w zaskorupiałe ramki wydumane na kanapie przez jednego WIELKIEGO SZEFA. On już jest passe, choć sam jeszcze o tym nie wie. Ale na Kopcu Powstańców Warszawskich już to wiedzą. Rowerzyści na pewno. A pan, panie prezydencie Pahl (wybacz, Drogi Złotousty), zanim postawisz tam znaki zakazu dla rozsądnych i aktywnych obywateli, palnij sobie w łeb! Choćby symbolicznie…
WOJCIECH PIELECKI
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie