Reklama

Czy mieszkańcy Mokotowa popierają propozycję zakazu handlu w niedzielę?

PiS znowu wprowadza pod obrady Sejmu projekt ustawy o zakazie handlu w niedzielę. Co o tym myśli Suweren? Licytują się wywiadownie socjologiczne na temat poglądów Polaków w tej sprawie. Licytują się na wyniki, które różnią się skalą błędu statystycznego – od 1 do 2 proc. My przywołujemy badania TNS, które posiadła Konfederacja Lewiatan. Bo ufamy i jednym, i drugim. A PiS? Chce zakazać - w perspektywie trzech lat - handlu w niedziele w ogóle. 

I o cóż chodzi? O to, że aż 42 proc. pracowników handlu sprzeciwia się wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę, 49 proc. popiera ten pomysł, a 9 proc. nie ma zdania. „Ponad połowa osób pracujących w handlu w niedzielę, które dziś opowiadają za zamknięciem sklepów, jest gotowa zmienić swoje zdanie. W tej grupie 52 proc. zgodziłaby się na sklepy otwarte w niedzielę, gdyby otrzymała dodatek finansowy za pracę w niedzielę, a 54 proc. zmieniłaby zdanie, gdyby pracodawca wprowadził dobrowolność pracy w ten dzień” – pisze TNS w komunikacie dla Lewiatana.

Jak widać, Polacy są w tej sprawie – jak zresztą w każdej innej – podzieleni prawie pół na pół. Ale – zwraca uwagę socjolog, „pracujący w ankietach” od dłuższego czasu, wiele zależy od rodzaju ankiety: czy jest anonimowa, prowadzona w cztery oczy, telefoniczna, reprezentatywna, czy może z łapanki, jak to się dzieje często w galeriach handlowych. Ważna jest też uczciwość ankieterów. Oczywiście, nie piszemy tego pod adresem TNS, raczej nas samych, bo jest w nas zacięcie socjologiczne, co spowodowało, że zasadziliśmy się w Galerii Mokotów i… popytaliśmy jej klientów, starając się o zróżnicowanie naszych respondentów ze względu na wiek, płeć i rodzaj zatrudnienia.

Jakie wnioski?

Rzec można, w naszym małym wymiarze potwierdziliśmy wyniki badań TNS. A oto argumenty za tym, żeby handlu w niedziele nie zakazywać:

- Ja jestem pracownikiem stacji paliwowej. Pracuję w niedzielę (nie w każdą), bo taki wybrałem sobie rodzaj pracy. Dlaczego tylko kasjerki i pracownicy hal mają mieć wolne. A lekarze, pielęgniarki, policjanci, strażacy, konduktorzy, pracownicy dworców, kierowcy autobusów, kelnerzy itd., itp. Jeśli państwo ma normalnie funkcjonować, to nie może być świętych krów. (mężczyzna, 32 lata)

- Ja cały tydzień haruję, jedynie niedziela pozostaje mi do tego, żeby bez pośpiechu zrobić zakupy na pozostałe dni. Dlaczego mam być tego pozbawiona? Ja wiem, że to ręka kościoła. Ale to jest presja z jego strony bez sensu, bo ja – na przykład – na mszę idę albo przed zakupami, albo po zakupach. I swoje na tacy zostawiam. Więc o co chodzi? (kobieta, 48 lat)

- Pracowałam kiedyś w niedziele, przyznaję trochę mnie to irytowało. Ale starałam się tak ułożyć grafik, żeby pracować w co drugą na zmianę z sobotami. I udawało się. A całe weekendy wolne? To nie za kapitalizmu, zapomnijmy o tym… (kobieta, 53 lata)

I argumenty za zakazem:

- Kiedyś, za socjalizmu, nic w niedziele nie było czynne i tragedii nie było. Kwitło życie rodzinne, zakupy robiło się w tygodniu, również w soboty, bo przecież pod koniec PRL też były wolne. Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia. A stacje paliwowe? Restauracje? Pogotowie ratunkowe? To jest promil Polaków. Wybrali taki zawód, to mają! (kobieta, 63 lata)

- Jak w niedzielę nie mam co robić i jest brzydka pogoda, to jadę do galerii. Ale jak świeci słoneczko, to jadę na ryby. Jakby galerie w niedziele były nieczynne, więcej czasu poświęciłbym na czytanie w domu. I to pewnie wyszłoby mi na dobre, zamiast łazić po sklepach, w których i tak nic nie mogę kupić, bo mam gotówki za mało. (mężczyzna, 54 lata)

- Przez prace w niedzielę mam przechlapane. Jestem właśnie kasjerką. Moja matka jest bileterką na dworcu, a mój mąż konduktorem. Ojciec już nie żyje. Nie ma takiej siły, żebyśmy zgrali się na jakąś niedzielę, że wszyscy jesteśmy w domu i wnuki widzą całą rodzinę. Nigdy właściwie w tygodniu nie jesteśmy razem, czasem to nawet muszę dzieciaki podrzucać sąsiadom. A tak przynajmniej babcia w niedzielę byłaby z nimi. (kobieta, 30 lat)

No i bądź tu mądry… W sferze poglądów, rzecz jasna. Bo kiedy rozmawialiśmy dłużej ze zwolennikami i przeciwnikami handlu w niedzielę, to okazywało się, że nie da się w tej chwili zadekretować idealnego rozwiązania. Przewidywana ustawa może bowiem wprowadzić taki bałagan, że się wszyscy nie pozbieramy. Przykład pierwszy z brzega: stacje paliwowe o powierzchni powyżej 80 m kw. mają być zamknięte. A jest ich w Polsce ponad 90 proc. Zdecydowana większość przy głównych trasach komunikacyjnych. I co zrobią choćby turyści, którzy nie jeżdżą już – jak za PRL – z kanistrami pełnymi paliwa na wszelki wypadek… (pw)

Fot. wikia.com

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iMokotow.pl




Reklama
Wróć do