Reklama

Leszek Gackiewicz, mieszkaniec Mokotowa, relacjonuje atak huraganu Irma prosto z Miami:

Miami jest ogarnięta niespotykanym atakiem tornad, fal sztormowych, a cała Floryda jest zagrożona wystąpieniem wód oceanu. Walą się dźwigi na budowach wieżowców, porywy wiatru przekraczają 200 km na godzinę. Irma z lekka osłabła, ale nadal jest groźna.

Nasz korespondent, Leszek Gackiewicz, mieszkaniec Puławskiej, znalazł się w oku huraganu na Miami, przebywając u rodziny, która właśnie schroniła się wraz z innymi lokatorami, w podziemnym garażu apartamentowca, gdzie mieszka. Zgromadzeni tam ludzie są wyposażeni w żywność, wodę i wszelkie artykuły pierwszej potrzeby.

Leszek Gackiewicz relacjonuje:

- W Miami, gdzie jestem, w ciągu dnia wiatr osiągał prędkość 130-160 km na godzinę. To z jego powodu zawaliły się dwa wysokie dźwigi na budowach dwóch wieżowców. Spadły prosto na najwyższe pietra, uszkadzając mury i samemu rozpadając się na części. Poza tym miasto atakowane jest przez wielkie fale sztormowe, ocean występuje z brzegów. Jeśli wiatr nie zelżeje w ciągu najbliższych godzin, wszystkim nam grozi gigantyczna powódź. Już teraz woda wdziera się na nadbrzeżne ulice i toruje sobie drogę wśród domów, przybierając na sile.

Te dźwigi, o których wspomniałem, to ogromne zagrożenie dla mieszkańców. Jest ich na otwartych budowach aż 25. Żeby rozebrać taką konstrukcję, trzeba około dziesięciu dni. Czasu na rozbiórkę nie było, bo wszyscy dowiedzieliśmy się o groźbie huraganu niecałe pięć dni temu. Poza tym nikt nie przewidywał, że wiatr przekroczy ponad 220 kilometrów na godzinę. Te dźwigi wytrzymują bowiem porywy tornad do 200 kilometrów. Dla bezpieczeństwa ich długie ramiona zostały ustawione „na luz”. Dzięki temu mogą kiwać się zgodnie z kierunkiem wiatru, co pozwala – jak w przypadku wysokich palm – poddać się podmuchom Irmy, pod warunkiem jednak, ze nie przekroczy ona zaklętej granicy 200 kilometrów na godzinę. A właśnie przekracza. Jeden z takich dźwigów znajduje się niedaleko „mojego” apartamentowca. Kiedy obserwuję go z wysokości trzydziestego piętra, mam wrażenie, że jego ramię zaraz się zerwie i poszybuje prosto na nas. Tak się jeszcze nie dzieje, ale kto wie…

Telefony komórkowe na razie działają, możemy więc rozmawiać, ale nie wiadomo co się może stać w ciągu nocy. Działa też Facebook. Ludzie przekazują sobie informacje. Podobno Irma słabnie, ale my tego tutaj jeszcze nie widzimy. Do tej pory – piąta wieczorem w niedzielę – zginęły trzy osoby, dwie miały wypadek na zalanej drodze i są ranne. Ponad 150 tysięcy ludzi przebywa w pięciuset schronach, a większość takich, jak ja i moja rodzina, w podziemnych garażach i piwnicach własnych domów. Konstrukcje amerykańskie są silniejsze niż te na wyspach karaibskich, przez które Irma już przeszła, więc jest nadzieja, że będzie do czego wracać. Najwyżej wybite będą tylko okna, a mieszkania zalane siekącym deszczem.

My, tutaj, w podziemnym garażu, mamy prąd, bo mamy własny agregat i zgromadzone zapasy benzyny, ale inni obywatele Florydy, około półtora miliona, nie mają żadnej elektryczności. Z Miami ewakuowała się podobno połowa ludności, głównie z przedmieścia. Modlimy się o lepszy poranek i osłabnięcie wiatru, co się z pewnością stanie, bo huragan przesuwa się około 13 km/h. Zostaną zniszczenia, ale tu każdy się ich spodziewa i z zimną krwią myśli o tym, że zaraz po Irmie nastąpi czas podnoszenia się po jej ataku…

Fot. http://krolowa-superstar.blog.pl, wolnosc24.pl

 

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iMokotow.pl




Reklama
Wróć do