
Donosi nasz czytelnik z Londynu: „Wąż boa pożarł gołębia na oczach gapiów na centralnej ulicy. Wiele osób zastanawiało się, skąd się wziął i jak mu się udało zaatakować gołębia?”
Daw Fawbert, który uwiecznił to zdarzenie telefonem komórkowym, podaje też, że gad miał otwartą i zawiniętą wokół gołębia szczękę. Można powiedzieć, że był w połowie drogi. Autor zdjęcia podejrzewa, że wąż boa mógł uciec właścicielowi lub został przez niego porzucony.
Z kolei Rebecca Bedson z organizacji Royal Society for the Prevention of Cruelfy to Animals (RSPCA), która zabrała węża do centrum dzikich zwierząt, mówiła w wywiadzie dla BBC: „Jestem bardzo ciekawa, w jaki sposób mógł znaleźć się w tak niebezpiecznej sytuacji. Zostawionemu w ten sposób na ulicy wszystko mogło się przytrafić… Z naszych doświadczeń wynika, że wiele osób jest nieświadomych poświęceń, jakich wymagają te zwierzęta, kiedy się na nie decydują. W wyniku czego RSPCA każdego roku ratuje setki gadów”.
No, to chyba jednak Londyn górą! Bo "jego" wąż był jak najbardziej prawdziwy, nie trzeba go było szukać całymi dniami, a zamieszania w mediach narobił tyle co nasz.
Fot. Tweeter/Daw Fawbert
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie