
Aktor nie ma złudzeń. Na Macieja Stuhra w telewizji publicznej jest zapis. Nikt go tam nie zaprosi. Potwierdził to w nowym programie Macieja Orłosia – „Orłoś kontra”.
„Orłoś Kontra” trwa blisko 40 minut. Ciekawym zabiegiem jest podzielenie formatu na kilka bloków. Na początku prowadzący dowcipnie komentuje bieżące wydarzenia społeczne i polityczne. W „Bez żadnego trybu” osoby z publiczności zadają pytania zaproszonym gościom, w „Orłoś challenge” zaproszeni celebryci mierzą się z wyzwaniem wyznaczonym przez gospodarza, w „Bez Orłosia” prowadzący oddaje rozmowę w ręce gości. Ostatnim punktem programu jest „Igranie z Orłosiem”. W międzyczasie komicy Wojciech Tremiszewski i Szymon Jachimek wykonują improwizowaną piosenkę.
W pierwszym odcinku gościł Maciej Stuhr, który opowiadał m.in. o tym, jak przygotowywał się do słynnego wystąpienia na gali rozdania Orłów, podczas których pozwolił sobie na żart o Tupolewie, który był przesadą. Wyznał także, że chciałby wystąpić w „Uchu Prezesa”.
Kiedy rozmowa zeszła na politykę, Maciej Orłoś, który odszedł z TVP po wielu latach prowadzenia „Teleexpressu”, wyznał bez ogródek, co myśli o kolegach, którzy zostali w telewizji publicznej. - Nie każdego stać na to, by trzasnąć drzwiami, nie każdy ma „plan b”. Wtedy zostaje w tym wszystkim i nie wie, jak się wyplątać - powiedział.
- Jak można być Krzysztofem Ziemcem, przyjść do domu i patrzeć w lustro? - zapytał z kolei retorycznie Maciej Stuhr.
Gościnią show była również gwiazda kabaretu Ewa Błachnio, która sparodiowała premier Beatę Szydło.
Źródło: msn wiadomości
Fot. screen wptv
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie