
Znana dziennikarka i mokotowianka Kinga Rusin została zaproszona na obrady sejmowej komisji nadzwyczajnej, która obradowała nad zmianą prawa łowieckiego. I dała tam popalić jego obrońcom.
Kinga Rusin jest znana z tego, że angażuje się poważnie w ochronę środowiska i walkę z myśliwskim lobby. Dla mieszkańców naszej dzielnicy to fakt dobrze znany. Natomiast w Sejmie… wzburzył niektórych posłów, a zwłaszcza posłankę Annę Paluch z PiS.
To oburzenie wzięło się stąd, że na zakończenie prac komisji Kinga Rusin zaczęła odczytywać apel społeczny dotyczący zmian w prawie i dewastacji środowiska.
A oto zapis tej wymiany zdań:
- Bardzo proszę o zmierzanie do konkluzji. Już naprawdę dwukrotnie przedłużyłam przyjęte dwie minuty - stwierdziła posłanka Anna Paluch.
- Skończyła pani posiedzenie, w związku z tym proszę mi również pozwolić dokończyć - odpowiedziała Rusin. - Jest pani posłanką polskiego związku łowieckiego, a nie PiS.
- Nie jest pani wolna od przestrzegania reguł powszechnie przyjętych. Proszę mnie tutaj nie obrażać i nie imputować niczego - to posłanka.
Rusin kontynuowała swój apel.
- Nie ma pani przywileju obrażania publicznie wszystkich. I proszę przede wszystkim nie mówić nieprawdy. Państwo urządzacie hucpę, okłamujecie opinię społeczną. Państwo imputujecie, że wprowadzamy odstrzały w parkach narodowych, czym okłamujecie ludzi. Proszę więcej nie kłamać – to posłanka.
Po posiedzeniu Rusin powiedziała:
- Lasy państwowe, dziko żyjące zwierzęta należą zgodnie z prawem do Skarbu Państwa, czyli do nas wszystkich. Nie mogą o tym decydować przedstawiciele Państwowego Związku Łowieckiego i Lasów Państwowych, na Boga jedynego!
Nie możemy protestować przeciwko polowaniom? Do czego to doszło? Czy to jest Polska Rzeczpospolita Myśliwych czy jeszcze żyjemy w państwie polskim? Dosyć tej hucpy po prostu.
Przyznała też, że „czasami trzeba wykorzystać swoją popularność również w takich celach” i zapewniła, że jeśli poproszą ją o to organizacje, z którymi współpracuje, to będzie przychodzić na kolejne komisje.
Rusin wyjaśniała też GW, że wizerunek „dobrego leśnika - pana z wąsem, który pilnuje porządku w lesie” jest nieprawdziwy, a myśliwi są zwyczajnym przedsiębiorstwem. - Pani posłanka Anna Paluch nigdy nie ukrywała swoich zażyłości z ministrem Szyszko. Nazywana jest przez organizacje ochrony środowiska posłanką Polskiego Związku Łowieckiego, a nie PiS-u, ponieważ broni tych interesów jak lwica.
Wyjaśniła również, że swój apel odczytała po zakończeniu prac komisji, więc nie obowiązywał jej regulaminowy czas wypowiedzi. - Pani poseł najpierw zakończyła pracę, a później ja odczytałam apel. Wypowiedziałam się pozaregulaminowo, każdy w czasie mojej wypowiedzi mógł wyjść, wszyscy zostali. Uciszanie mnie, takie sztubackie, jak nauczycielki ucznia, było po prostu brakiem klasy, ale może pani poseł nie chciała, żeby ludzie usłyszeli, co miałam do powiedzenia, również o niej - podsumowała.
Źródło: wp.pl, wyborcza.pl
Fot. Facebook/Kinga Rusin
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie