Reklama

Tor rowerowy na Kopcu Powstania wróci do 2020 roku? Łaska pańska urzędników ratusza?

Nie, to nacisk opinii obywateli przy pomocy mediów, również naszej, spowodował, że urzędnikom ratusza SIĘ ODWIDZIAŁO. Tor rowerowy na Kopcu Powstania Warszawskiego podobno wróci – w lepszym wydaniu.

Urzędnicy, zaorując późną jesienią „ścieżkę rowerzystów” na Kopcu, tłumaczyli w sposób autorytatywny, że był on niezgodny z miejscowym planem zagospodarowania, a ponadto stwarzał zagrożenie dla życia i zdrowia poruszających się po nim kolarzy.

Mało kto z nas wierzył w te bzdurne oświadczenia, ponieważ – jak podkreślał wielokrotnie Błażej Maresz, prezes Warszawskiego Klubu Kolarskiego – nie zdarzył się tam żaden poważny wypadek, trenują w tym miejscu najwybitniejsi polscy sportowcy osiągający znakomite wyniki również w świecie, a poza tym nie mają nic przeciwko nim – co sugerowały władze miasta – sami powstańcy warszawscy, z którymi stołeczni aktywiści kolarscy spotkali się i uzgodnili pogląd podstawowy: będąc na rowerze, nikt nie bezcześci pamięci ofiar Powstania, bo można o nich myśleć z czułością i podziwem, jeżdżąc, jak i chodząc.

Nie wiadomo, co ostatecznie przekonało warszawskich włodarzy, ale nagle im się odwidziało i zakomunikowali kierownictwu WKK, że tor może wrócić na Kopiec do 2020 r., a na dodatek będzie lepszy i bezpieczniejszy. Być może dlatego, że tor przeszedł pod zarządzanie innego wiceprezydenta – spod Witolda Pahla pod Michała Olszewskiego, nadzorującego obecnie prace nowo powołanego Zarządu Zieleni, którym kieruje dyr. Marek Piwowarski. Z nimi oboma oraz z Pawłem Lechem, przewodniczącym komisji sportu w radzie miasta, spotkali się Błażej Maresz i jego koledzy z WKK. Po co? Żeby usłyszeć – podobno wiarygodnie i dobitnie – że tor zostanie odtworzony, i to tak, by służył w sposób bezpieczny nie tylko sportowcom, ale także początkującym rowerzystom. A zadaniem WKK jest opracowanie założeń do konkursu na projekt tego toru. Bo – i to jest, naszym zdaniem, słuszne – ma on uwzględniać nie tylko potrzeby kolarzy, ale i pieszych, którzy wzdłuż wytyczonej trasy chcieliby się poruszać. Rowerowcy zaś powinni mieć bezpieczne skocznie do wybijania się, ale takie, które przy mniejszej prędkości pozwolą normalnie zjechać, bez ryzyka narażenia się na bolesny upadek.  

Prawdą jest, co przypomniano WKK w czasie spotkania, że w 2005 r. dzielnica Mokotów miała gotowy plan zagospodarowania Kopca, gdzie była też uwzględniona ścieżka rowerowa. Nigdy jednak nie przystąpiono do jego realizacji, bo brakowało pieniędzy. Można więc powiedzieć, że może dlatego władze dzielnicy przymykały oko na „dziką” trasę dla rowerów, aż w sprawę wszedł stołeczny ratusz, który – zamiast wykonać kilka czynności doraźnych, zabezpieczających tor – poszedł po najmniejszej linii oporu i kazał go zaorać. A teraz się wycofuje. No i dobrze, jeśli urzędnicy idą po rozum do głowy.

Marek Piwowarski, wspomniany dyrektor nowego tworu stołecznego, czyli Zarządu Zieleni, zapewnia, że ratusz przygotowuje się do rewitalizacji Kopca. Tyle że… jego zdaniem plan zagospodarowania nie przewiduje miejsca na wydzieloną trasę rowerową, ale tor może się zmieścić, bo jest czymś innym niż trasa…

Przykro mi, nie jesteśmy w stanie zrozumieć tego poglądu i pachnie nam on kolejnym matactwem. Cała więc nadzieja we władzach WKK, które mają w tworzeniu nowego planu uczestniczyć – że przypilnują, aby nie skończyło się na jakimś „kadłubku”, który niczego nie rozwiąże, a tylko zaostrzy konflikt na razie przygasający…

WOJCIECH MARCICKI

Fot. Paweł Małaczewski

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iMokotow.pl




Reklama
Wróć do