
Ulica Tyniecka jest ulicą równoległą do ulicy Puławskiej. I o ile ulicę Puławską można uznać za wielkomiejską arterię komunikacyjną, to przechodząc przez jedną z bram w kierunku ulicy Tynieckiej, możemy poczuć się jak podróżnik w czasie, ponieważ przenosimy się do zupełnie innej epoki. Po minięciu bramy poczujemy klimat rodem z Pragi Północ, choć i na Pradze coraz trudniej znaleźć takie klimaty rodem z PRL-u, jakie zobaczymy na jednym z podwórek pomiędzy Tyniecką a Puławską. Warto tutaj wspomnieć, że na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku w zasadzie nie można, było kupić nic co było akurat potrzebne i trzeba było być równie zaradnym co pomysłowym, aby znaleźć jakiś substytut, który sprawdzi się w danym zastosowaniu.
To wtedy powstały takie pojęcia jak jajko à la łosoś czy wyrób czekoladopodobny, który smakował tak samo, jak się nazywał. W tamtych czasach ktoś wpadł na pomysł, aby w starych i zużytych oponach urządzać grządki na kwiaty. Moda zaczęła się w PGR -ach gdzie grządki, urządzano w oponach zdjętych z traktorów a na terenach miejskich, królowały opony z samochodów osobowych. Czasami, aby podnieść nieco poziom piękności gazonów, malowano je na biały kolor. Pewnie malowano by je na inne kolory, ale w tamtych czasach dostępna była tylko farba w kolorze białym. Ulica Tyniecka znana jest w okolicy z tego, że jej mieszkańcy znani są z miłości do kwiatów, jak i klimatów mających swój początek w PRL-u. Choć część osób zwiedzających tę okolicę, że taka ilość gazonów to lekka przesada. Jednak o gustach się podobno nie dyskutuje.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie