Reklama

Z zatopionego Miami specjalnie dla naszego portalu nadaje Leszek Gackiewicz

Nasz korespondent, Leszek Gackiewicz, mieszkaniec Mokotowa, który opowiadał nam wczoraj o sytuacji w Miami, gdzie zatrzymał się u rodziny, schronionej w podziemnym garażu, dziś zdaje relację z poniedziałku, kiedy Irma osłabła.

- Irma opuściła już praktycznie Miami i Florydę – opowiada Leszek Gackiewicz. – Jej wiatr znacznie osłabł i nie przekracza już praktycznie 100 km/h. Kto jednak myśli, że to ulżyło znacznie mieszkańcom miasta i półwyspu, jest w grubym błędzie. Nie działa kanalizacja, nie ma prądu, nie ma wody pitnej z wodociągów, domy, te niskie, są zdewastowane. Te wyższe mają powybijane okna, zalane podłogi, uszkodzone meble. Gubernator Rick Scott objeżdża cały półwysep i ocenia jednoznacznie: - To dewastacja, to okropne…

Wiatr jednak osłabł i mieszkańcy, którzy wyjechali, próbują wrócić do Miami. Na rogatkach miasta dowiadują się, że będzie to możliwe dopiero we wtorek. Władze chcą bowiem zminimalizować liczbę ofiar huraganu. Ci bowiem, którzy tu zostali, tak jak ja i moja rodzina, zdołali się przystosować do niespodziewanych warunków i stanowią wsparcie dla służb publicznych. Żywioł szybko bowiem uczy zaradności i współpracy. A tu co chwila coś nowego… Niebywałego! Ciśnienie powietrza, które spowodowała Irma, niezwykle niskie, wessało wodę oceanu do środka huraganu i wyrzuciło ją nad miastem, powodując liczne miejscowe powodzie i podtopienia. Ludzie są ze sobą solidarni, ale i wściekli. Klną na prezydenta Trumpa, który – jak mówią – opowiada dyrdymały, zamiast sterować skutecznie państwową pomocą, która musi zacząć obejmować nie tylko Florydę, ale i kolejne stany, które Irma, choć słabsza, nadal dewastuje i topi. Nie wiem na ile to plotka, a na ile prawda, ale rozgoryczeni obywatele Miami, którzy zostali w mieście, twierdzą, iż ich prezydent na tym nieszczęściu ma zamiar się wzbogacić. Przedstawiciele jego firm oferują już pomoc w odbudowie zniszczonych domostw. Są pierwszymi, przed służbami publicznymi i gwardią narodową…

Powtarzam: nie wiem, jak jest naprawdę. Powtarzam jedynie rozmowy ludzi, z którymi się stykam. Dość powszechna opinia jest taka, że Trump nie sprostał temu kataklizmowi jako prezydent, natomiast traktuje go jako kolejną szansę dla swojego biznesu.

Irma przeszła, woda opada. Jak wszędzie, budzą się demony rozliczeń. Jedno jednak wiem na pewno: tu, w Miami, ludzie potrafią się skrzyknąć i współpracować, a słowo „solidarność” nie jest martwe…

Fot. heavy.com

 

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iMokotow.pl




Reklama
Wróć do