
Plaga szczurów na Mokotowie staje się faktem i w wielu miejscach widać, że mieszkańcy wytoczyli walkę tym gryzoniom. Walka będzie nierówna i mieszkańcy raczej mają nikłe szanse ją wygrać czy chociażby doprowadzić do remisu, czyli zachować równowagę w przyrodzie. Ustawianie dziesiątek czy nawet setek pułapek wokół budynków mieszkalnych na nic się nie zda i jest to syzyfowa praca a przy okazji zmarnowane pieniądze. Szczury są bardzo inteligentne i doskonale wiedzą, że te niby ekologiczne pułapki należy omijać dużym łukiem i nic dobrego tam na nie, nie czeka. Mają doskonałą metodę na sprawdzenie ich działania i już dawno to zrobiły. Wysyłają na zwiady, czyli rozpoznanie walką najsłabszego lub chorego członka stada, aby sprawdził, w czym rzecz. Jak zginie lub zostanie pojmany to już żaden szczur, nie da się złapać, ponieważ szczury świetnie się ze sobą komunikują i w kilka dni nie tylko szczury na Mokotowie, ale i w całym mieście wiedzą, aby te i podobne miejsca omijać.
Aby myśleć nad redukcją populacji szczurów walkę trzeba zacząć na innym froncie, a mianowicie wdrożyć zupełnie nową reformę śmieciową. Ta ostatnia stworzyła idealne warunki dla zwiększenia populacji szczurów i w znaczący sposób poprawiła ich byt. Segregujemy śmieci dla szczurów a do tego większość kontenerów, znalazła się w dostępnych miejscach lub nawet na ulicach. Nawet ślepy szczur po zapachu trafi na wyżerkę do kontenera z napisem BIO. Jest tam tyle żarcia, że wyżywi się tam pokaźne stado. A takich kontenerów jest wszędzie pełno. Jeśli nic z tym nie zrobimy to po szczurach, pojawią się karaluchy i inny pluskwy. Będzie trzeba się nauczyć żyć z całym dobrodziejstwem inwentarza. Szczury to dopiero początek problemów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie