
To jest rezultat wygranej w budżecie partycypacyjnym Mokotowa: spacery po Starej Sadybie. Nikt się nie spodziewał, że ten niekontrowersyjny, wydawałoby się, projekt wzbudzi protesty uczestników. Zastanawiamy się: zawiniła tematyka żydowska?
Dyskusję i poruszenie wokół przebiegu spacerów po Starej Sadybie ujawnia portal sadyba24.pl. Spacery – jak czytamy – były nietypowe głównie ze względu na tematykę. Chodziło w nich o przybliżenie mało znanych wątków z historii osiedla. Spacery dotyczyły Żydów na Sadybie, tajnych drukarni w czasie wojny, wykopalisk archeologicznych, wykorzystania Sadyby w kinematografii oraz dwóch osad - spółdzielczej osady Społem i folwarku Ogrody Czerniakowskie. Najwięcej kontrowersji wzbudziła jednak tematyka żydowska…
Podajemy za sadyba24pl:
- Jeszcze tak źle przygotowanego spaceru nie widziałam - pisze na stronie internetowej budżetu partycypacyjnego Internautka pod pseudonimem Olenka1. - Panowie mieli 3 adresy związane z tematyką żydowską, ale pod żaden nie trafili. Zdecydowanie przed spacerem nie przeszli trasy. Ewidentnie nie znają Sadyby. Sprawiali wrażenie, jakby podczas spaceru wymyślali jego przebieg (…)
Podobne wrażenia ma inna Internautka, występująca pod pseudonimem Kama_Zet, która sięgnęła po opis spaceru śladem żydowskich pamiątek. - Po rozpoczęciu czytania parę razy sprawdzałam, czy aby na pewno czytam opis do właściwego spaceru; pierwszym, po jaki sięgnęłam (…) Główną informacją, jaka z niego dla mnie wypłynęła, to to, że na Sadybie właściwie takich pamiątek (…) nie ma, a jak są, to i tak się tam nie dojdzie. Tylko zastanawiam się po co w takim razie robić taki spacer?
Olenka1 wytknęła przewodnikowi brak obeznania z terenem, o którym opowiadał. - Na trasie (…) spaceru (…) były domy, w których ukrywano Żydów. To bardzo łatwo dostępna wiedza, ale [przewodnicy] o tym nie wspomnieli. Skoro tematem był m.in dom na Bernardyńskiej, to czemu poszliśmy w przeciwnym kierunku i w końcu tam nie doszliśmy? Staliśmy 100 m od domów, o których Panowie wspominali, ale tylko podali Panowie ich adresy, zamiast zrobić 10 kroków i je pokazać. Ale trzeba było wiedzieć, w którą stronę zrobić te kroki. Tak się złożyło, że Sadyba zachowała przedwojenny układ, numerację i większość budynków, a zatem, to nie jest miasto, którego nie ma. Zaskoczyło Panów, że na wysokości Okrężnej nie ma przejścia przez Powsińską, mętnie tłumaczyli, że jest remont i dlatego nie możemy przejść. A to przejście było dopiero budowane. Przez prawie 40 lat nie istniało. To kiedy Panowie byli ostatnio na Sadybie? - kwituje Internautka.
Spacer poświęcony wątkom żydowskim nie był jedynym, który spotkał się z krytyką uczestników. Wątek żydowski dominuje jednak wśród krytycznych głosów dotyczących projektu.
Wszystkie spacery prowadził Łukasz Przybyłek, przewodnik związany z Fundacją Nadwiślańskiego Uniwersytetu Dziecięcego, która wygrała przetarg na wykonanie cyklu. Na zarzuty uczestników odpowiedział w Internecie, m.in. na ten dotyczący tematyki żydowskiej:
- Bardzo mi przykro, że się Pani rozczarowała. Proszę jednak wziąć pod uwagę, że mówiliśmy o mieście, którego w prawie nie ma. O żydowskiej Warszawie czasu okupacji. Stąd też może Pani wrażenie, że nie znaleźliśmy wskazanych adresów. Pozostaje mi tylko żywić nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy i uda mi się zapracować na zmianę Pani zdania. Serdecznie pozdrawiam (…)
Fot. http://www.skyscrapercity.com
Więcej:
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie