
Wczoraj, w czwartek (24 sierpnia br.) wiceprezydent Renata Kaznowska poinformowała media, że władze miasta wezwały Skrę do fizycznego wydania nieruchomości przy ul. Wawelskiej. Co to oznacza? W skrócie: ratusz chce mieć władzę nad stadionem.
Zapewnienia są piękne. Dzięki inicjatywie stołecznych urzędników powstanie w tym miejscu nowy stadion lekkoatletyczny, baseny i boiska treningowe, w tym do pchnięcia kulą, bo – jak powszechnie wiadomo – ten stadion i ten klub są sportowym domem Anity Włodarczyk.
Sceptycy mówią tymczasem: zwykłe mydlenie oczu. Chodzi o to, żeby przejąć kontrolę nad terenem, doprowadzić go do ostatecznej ruiny, a następnie sprzedać deweloperom pod kolejne apartamentowce. Bo dla nich jest to miejsce wymarzone. Te podejrzenia podsyca głównie to, iż rok temu klub miał solenną obietnicę wiceprezydent Kaznowskiej, że nowa umowa na dzierżawę zostanie z pewnością podpisana. Wczoraj okazało się jednak, że jej ostatecznie nie będzie. Bo… ratusz chce przywrócić stadion warszawiakom!
W zapewnienia o tym, że stołeczni urzędnicy zapewnią dalsze – i lepsze! – funkcjonowanie stadionu, mało kto wierzy. Los Gwardii i Warszawianki najlepiej o tym świadczy. Tam też było sporo zapewnień i jest… ruina! Tu będzie podobnie – prorokuje radny PiS Tomasz Koziński z komisji sportu Rady Warszawy. Według niego (a jako członek wspomnianej komisji, jak twierdzi, wie na pewno) władze stolicy nie mają żadnych długofalowych planów inwestycji w sport, a to mydlenie oczu inwestycjami w Skrę to jakaś ściema.
Wczorajsza informacja Kaznowskiej o przejęciu Skry ostatecznie i praktycznie oznacza koniec zarządzania stadionem i przyległościami przez zarząd Skry. Umowa dzierżawy terenu wygasła w 2014 r., ratusz odmówił jej przedłużenia, bo – jak twierdził – „klub i jego komercyjni partnerzy nie dbali o infrastrukturę sportową, w tym stadion, który jest w stanie śmierci technicznej”. Spór ostatecznie wylądował w sądzie, który przyznał rację urzędnikom.
Zerwanie rozmów w sprawie trzyletniej umowy dzierżawy powodowane jest – jak uzasadniają – tym, że klub nie przekazał jakichś faktur i dokumentów technicznych istniejących tam obiektów, które miały rzekomo być podstawą do wspólnych – ratusza i klubu – przedsięwzięć modernizacyjnych.
Piotr Guział, radny z komisji sportu, twierdzi, że to pretekst, bo miasto nie potrafi albo nie chce rozwiązać problemu Skry. – Rozwiązania są dwa – powiedział „Gazecie Stołecznej”. – Albo miasto da Skrze wieloletnia umowę, która będzie dla klubu narzędziem do zaplanowania rozwoju terenów przy Wawelskiej, albo samorząd sam zbuduje na Skrze obiekt na miarę XXI wieku. Jeżeli od miesięcy ciągle toczą się jałowe rozmowy, to chyba nie ma woli załatwienia sprawy.
Radny Guział powiedział to dwa dni temu. Dziś widać, że chyba miał rację, bo bez współdziałania z klubem, jego zawodnikami, trenerami i aktywistami, którzy nie będą traktowani w tej rozgrywce jak intruz i wróg, nic ze Skry nie będzie.
A deweloperzy zacierają ręce. Oby tak dalej, a za chwilę wszystkie trzy mokotowskie stadiony pójdą pod młotek i… kanał wentylacyjny Mokotowa zostanie ostatecznie zabudowany wieżowcami.
Fot. youtube.com
Czytaj również:
https://imokotow.pl/artykul/stadion-skry-sie/108090
https://imokotow.pl/artykul/wystawmy-rachunek-dla/108879
https://imokotow.pl/artykul/konkurs-na-rewitalizacje/108804
https://imokotow.pl/artykul/stadion-gwardii-warszawa/107616
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie