Reklama

Powieść znaleziona w metrze: FACECI NA KARUZELI (odc. 2 – Przebudzenie)

Nie wiem, ile czasu mija, kiedy odzyskuję przytomność. Przytomność? Za dużo powiedziane. Majaczą mi przed oczami węże różnych rurek i przewodów, weflony w rękach, kroplówki…

Stado kroplówek i monitorów! We łbie szumi, niesmak w ustach i… Wojtek. Gdzie jest Wojtek? I znowu się zapadam w nicość. Niby jestem, a mnie nie ma. Czuję tylko (widzę?) stada zielonych fartuchów uwijających się wokół mnie.

- Uwaga, strzał! – słyszę, ledwo słyszę… Ciałem wstrząsa gwałtowne uderzenie. Zapadam się w mrok. I kolejny raz.

- Wrócił! – To jakiś znajomy głos.

I wracam. Powoli wracam przez kilka kolejnych godzin i dni. Odjeżdżam i zanikam.  I tak w kółko. Ale nie czuję już żadnego bólu w klatce, tylko nieustający lęk, który przyspiesza wybudzenie.

- Chwała Bogu, jesteś znowu z nami… - To głos mojego przyjaciela od Wiagry, kardiologa. Nachyla się nade mną i szepcze: - Witaj, już nie odchodź.

Ale ja, k…, nigdzie się nie wybieram. Tylko ten lęk.

- Gdzie Wojtek? – pytam.

A on, zamiast do mnie, wali gdzieś w bok: - Podwójnie proszę…

Biały Kitel o blond włosach (przed trzydziestką) wkłuwa mi się w weflon; czuję nad sobą wyraźny zapach Calvina Kleina. Euphoria? Nie. Chyba Beauty. A może Eternity? Biały Kitel znika, a mnie opanowuje odpływająca z tego świata błogość. On ją pewno bzyka po tej Wiagrze… - Tak sobie myślę, uspokojony, nim nie zapadnę się znowu w nicość.

Budzę się wreszcie na dobre. Mój przyjaciel Wiagra (a właściwie Konrad) nachyla się nade mną i mówi w towarzystwie tego samego Białego Kitla:

- Będziesz żył. Poleżysz tutaj trochę, wydobrzejesz. Zdrowie wróci. Musisz tylko się pilnować.

Patrzę na niego zamazanym wzrokiem (bez okularów gówno widzę) i myślę sobie: - Co on pieprzy?

- Gdzie Wojtek? – pytam.

- Możesz być spokojny. Jest w domu.

Ulga… Wodzę nieprzytomnym wzrokiem po sali, patrzę na Wiagrę i Biały Kitel i – wolty umysłu są niezbadane – nachodzi mnie nagła chęć na nią, szpitalną siostrę zakonną, więc pytam:

- Jak ma pani na imię?

- Violetta.

- Ładnie – odpowiadam i czuję, jak mi się podnosi ten Mój Pieprzony Kapiszon, co pewnie nie uchodzi uwadze ich dwojga, bo Wiagra nachyla się nade mną i z uśmiechem lubieżnika syczy mi do ucha:

- Widzę, że naprawdę wracasz do życia…

- Bzykasz ją? – ja na to, równie sycząco…

A on tylko mruga do mnie, klepie mnie po policzku („Zobaczymy się jutro…”) i zagarnia Białego Kitla ojcowskim (?) ramieniem na korytarz.

A do mnie przychodzi nagła myśl: - Wojtek jest w domu? W jakim znowu domu, kiedy ten dom to teraz ja! Tylko ja!

Więc się zrywam, wyciągam z siebie te wszystkie pieprzone rurki, przewracam stojaki z kroplówkami i wybiegam na korytarz. I trafia mnie drugi zawał! (cdn)

Odcinek 1 – Porwanie:

http://imokotow.pl/artykul/powiesc-znaleziona/124138

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iMokotow.pl




Reklama
Wróć do