
Wreszcie są razem. Na dworcu zaszedł go od tyłu, obłapił mocno i zaszeptał dość tubalnie:
- Cześć, tato!
Tego się nie spodziewał. W ogóle się nie spodziewał takiego dryblasa, bo przed oczami miał obraz sprzed pięciu lat – pryszczatego 12-latka pospolitego wzrostu. A tu…
- Cześć… synek – odpowiedział z wahaniem i przygarnął go do siebie. On, Kamil, pachniał tym samym Calvinem Kleinem, jak wówczas, gdy odwiedzili go w domu dziecka w Sępinie z hrabianką Anną.
- Czujesz? – mrugnął porozumiewawczo. – Używam go tylko na specjalne okazje. Ta jest druga…
On go, w mordę, wyczuwał - wtedy i teraz. To nie mogło być bez znaczenia, to musiało być, w ich genach, jajach, ch… wie gdzie… w głowie.
- Dam ci dzioba! – powiedział Kamil, trzymając go za ramiona na oddalonych rękach i… pocałował w usta… A on poczuł (niech to szlag!) przyjemny miękki ucisk jego warg i choć spłoszony (zaludniony peron!) pomyślał, że to przyjemne. Tak nie dają buziaka bracia, siostry, ich dzieci. Może robią to synowie? Nikt go tak do tej pory nie pocałował! No i stało się tak, jak nie przewidywał… Objął go mocno (i chrzanił zaludniony peron w tym momencie), że Kamil wykrztusił z lekka zdumiony:
- Ty mnie, tata, kochasz!
I poszli - trzymając się za ramiona - obskurnym pieprzonym przejściem podziemnym na dworcu Warszawa Zachodnia. I obaj mieli w dupie co kto o nich powie.
- Niech to szlag – myślał starszy. – To się wydarza naprawdę!
- Niech to diabli – myślał ten młodszy. – On mnie KOCHA! – I przyciskał go bardziej do siebie, nie wiedząc co się dzieje, bo działo się coś ważnego na tym cholernym dworcu, tak ważnego, że chciałby pofrunąć nad peronami i krzyknąć: - Jestem, k…, szczęśliwy!
Ale potem wsiedli do jego samochodu (i ta czynność rozdzieliła ich emocje), zapięli się pasami i popatrzyli na siebie już bardziej trzeźwo. Obaj (!!!) byli pewni, że w ich życiu wydarzają się właśnie wielkie rzeczy.
- Dziękuję Ci, że mnie szukałeś… - Kamil powiedział to, gładząc rękę Wojtka, która spoczęła na drążku biegów. - Nikt nigdy nie potraktował mnie tak… poważnie… jak ty wtedy w tym Leclerku.
To pieprzone, cholerne pruderyjne i zakłamane wychowanie wzbudziło w nim chwilowe zakłopotanie: chłopak trzyma czule rękę dorosłego mężczyzny i nie zamierza jej puścić. I to jest takie dobre i przyjemne… Zboczone? K… jego mać, niech tak będzie! Czy to jest po prostu MIŁOŚĆ?
- Już mnie nie zostawisz? – To Wojtek.
- A ty… mnie? – To Kamil.
- NIE!!! – to wykrzykują obaj i ryczą, jak bobry (jelenie, dziki, krowy?), aż baba przechodząca obok syczy: - Pop… was?
No i dobra… Przywołuje ich do życia. Wysmarkują się w chusteczki, klepią po dłoniach i wreszcie Wojtek uruchamia silnik.
- Mamy dwieście kilometrów - mówi. – Zobaczysz, spodoba ci się. To wspaniała wieś…
- A hrabianka będzie? – pyta Kamil.
- Tak, czeka na ciebie, jak głupia. Chce z ciebie zrobić światowca.
- To ja się dam. Ona jest zajebista. (cdn)
Fot. kolej.com.pl
Czytaj też:
Odc. 5 – Chwila na czacie:
http://imokotow.pl/artykul/powiesc-znaleziona/140820
Odc. 4 – Leclerc:
http://imokotow.pl/artykul/powiesc-znaleziona/140138
Odc. 3 – Wtargnięcie Hrabianki:
http://imokotow.pl/artykul/powiesc-znaleziona/139724
Odc. 2 - Przebudzenie:
http://imokotow.pl/artykul/powiesc-znaleziona/139387
Odc. 1- Porwanie:
http://imokotow.pl/artykul/powiesc-znaleziona/124138
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie