
Te ogródki działkowe u zbiegu Idzikowskiego i Sobieskiego to łakomy kąsek dla deweloperów. Mają znakomitą lokalizację, sporo tu zieleni do uratowania, warte są kilkadziesiąt milionów złotych. To ponad 20 hektarów ziemi.
Tylko że na razie nic im nie grozi, bo trudne są do ustalenia prawa własności do gruntu. Jedno jest tylko pewne: przed wojną były to tereny inwestycyjne, a w 1943 r. właścicielem gruntów stała się szwedzka Spółka Akcyjna do Eksploatacji Państwowego Monopolu Zapałczanego, tzw. Monzap; w 1945 r. zaś owe grunty odebrano jej dekretem Bieruta i – jak się okazało po latach żmudnych dochodzeń – w 1949 r., na mocy umowy międzynarodowej o odszkodowaniach za znacjonalizowane mienie, została spłacona.
Nie będziemy tu przytaczać szczegółowo podchodów, jakie w ostatnim 15-leciu czyniły różne osoby, kancelarie prawne i spółki (niektóre pochodzące z Karaibów, z wysp St. Kitts & Nevis), aby zdobyć prawa do mokotowskich działek na zasadzie współczesnej reprywatyzacji. Podchody te naznaczone są piętnem podejrzanych pełnomocnictw, niejasnych decyzji reaktywujących spółkę, która nie powinna być reaktywowana i wpisana obecnie do Krajowego Rejestru Sądowego. Jest więc i prokuratura, która postanowiła dokładnie zbadać sprawę.
Dziś stan faktyczny jest więc taki… Prokuratura bada sprawę, Ministerstwo Finansów chce, aby w księgach wieczystych ogródków wpisać jako właściciela Skarb Państwa (wszak odszkodowanie szwedzkiej spółce zostało wypłacone w 1949 r.), Szwedzi (ci prawdziwi byli właściciele) chcą, by reaktywowana jakoby w ich imieniu spółka została reaktywowana ponownie już zgodnie z prawem, a działkowcy wiedzą tylko jedno: wcześniej czy później będą się stąd musieli wynieść, ponieważ – jak widać – kąsek jest zbyt łakomy nie tylko dla rzekomych prywatnych właścicieli, ale i dla Skarbu Państwa. W nic już więc nie inwestują, ziemię uprawiają siłą rozpędu i… wymierają po prostu. A ponieważ całe postępowanie – znając polskie realia i obstrukcję widoczną na Karaibach – potrwa jeszcze z 10 lat, to z całą pewnością problem w jakimś sensie rozwiąże się sam.
Konstatacja to okrutna, ale trzeba być realistą. Deweloperzy nie odpuszczą, odpuści życie.
WOJCIECH MARCICKI
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie