
Mokotów czasy elektryfikacji ma już dawno za sobą. Może nie są to jakieś bardzo odległe czasy i należy przyjąć, że miało to miejsce na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku. Wtedy to wytyczano na byłych terenach wiejskich nowe ulice i budowano nowe kamienice dla szybko powstającej klasy średniej. Nowe kamienice znacznie szybciej zostawały przyłączane do sieci elektrycznej, niż kładziono asfalt lub kostkę brukową na nowo powstałych mokotowskich ulicach. Przykładem może być ulica Asfaltowa, która zawdzięcza swoją nazwę temu, że nie tylko nie było na niej asfaltu a koleiny w błocie, były tak głębokie, że taksówkarze, jak i dorożkarze omijali ulicę sporym łukiem, ponieważ w zasadzie była nieprzejezdna.
O tym, że we wszystkich mieszkaniach, jak i latarniach był już prąd, wspominać nie trzeba. Co ciekawe asfalt na tej ulicy pojawił się dopiero w latach sześćdziesiątych. Prąd do posesji ciągnięto głównie siecią napowietrzną na drewnianych słupach. Nie było to takie oczywiste i sejm musiał uchwalić odpowiednią ustawę, aby prywatni właściciele działek udostępniali miejsce pod słupy trakcyjne. Co ciekawe część drewnianych słupów zachowało się do dzisiaj i w dalszym ciągu jest wykorzystywana. Zapewne poza kablami, w których płynie sobie leniwie prąd są też światłowody od internetów, które zastąpiły nieużywane od jakiegoś czasu kable od telefonów stacjonarnych. Nie da się ukryć, że słupy mają spore wzięcie i panuje na nich spory galimatias kabli i przewodów elektrycznych. Ciekawe kto to wszystko ogarnia, bo chyba raczej nie sztuczna inteligencja?
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie